Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Prokurator Alicja Horn tom II.pdf/61

Ta strona została skorygowana.

kilka interesów, zrobiłem małą przejażdżkę autem i oto jestem.
Umyślnie nie wspominał o ich spotkaniu. Chciał wiedzieć, czy go zainterpeluje i w jaki sposób.
— Wcale przystojna kobieta — odezwała się Alicja po chwili.
— Co za kobieta?
— No, ty chyba wiesz lepiej odemnie, co to za jedna.
— Możliwe, Al, nie wiem tylko, o kim mówisz?
— O tej pani, która... pomagała ci w załatwianiu kilku interesów oraz w urozmaiceniu przejażdżki.
— A, rzeczywiście niebrzydka — odpowiedział spokojnie. — To jest pacjentka Brunickiego, panna Łęska.
Alicja wpatrzyła się w niego przenikliwym wzrokiem i odezwała się przyciszonym głosem:
— Słuchaj, Boh. Czy mogę ci wierzyć?
Wstał, objął ją i pocałował w usta:
— A czy mi wierzysz? — zapytał poważnie.
— Wierzę, Boh — skinęła głową — ale nie miej do mnie żalu. Kocham cię ponad wszystko... Widziałam was razem. Widziałam, że się uśmiechała do ciebie...
— Nie miej jej tego za złe, Al, to jest bardzo nieszczęśliwa istota, a uśmiech stanowi jedyny sposób, w jaki może porozumiewać się z ludźmi.
— Dlaczego jedyny sposób?
— Ona jest niema. Przeżyła jakiś szok nerwowy i oniemiała.
— A Brunicki ją leczy?
— A może nawet więcej... może czuje do niej szczególną sympatię...
Więcej o tem nie mówili, ale Drucki wiedział, jak silnym i gwałtownym przeżyciem były dla Alicji te godziny podejrzeń. Nie zastanawiał się nad tem lecz czuł odrobinę irytacji. Pojęcie wierności było dlań zawsze czemś śmiesznem i upokarzającem. W słowie