Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Trzecia płeć.djvu/100

Ta strona została uwierzytelniona.

o czemś ją zapewniał. Przywitali się, ponieważ jednak Szawłowski nie przestawał perorować, musiał stać i słuchać. Gdy wszakże Szawłowski złapał go za guzik i natarczywie zapytał:
— Prawda, co? Prawda?!
Dziewanowski miał już tego dość.
— Nie wiem i nic mnie to nie obchodzi — rzucił poirytowany, pocałował Wandę w rękę i oddalił się. Usłyszał jeszcze za sobą zdumione: — a temu co się dziś stało? — i przyśpieszył kroku.
W domu było już zupełnie cicho. Wszyscy spali. Na konsoli w przedpokoju, oparty o paterę leżał list w bladoniebieskiej kopercie, list zaadresowany do niego okrągłem, ładnie wystylizowanem pismem. List od Anny.
Wziął go i wszedł do pokoju. Nie zdejmując kapelusza usiadł na tapczanie i wpatrywał się w niebieskie znaki atramentu; i nie miał dość odwagi, by otworzyć kopertę.


ROZDZIAŁ 3.


Wanda Szczedroniowa nie mogła tego dostrzec w usposobieniu Dziewanowskiego, ani w jego sposobie bycia, a jednak zmianę, jaka w nim zaszła wyczuła intuicyjnie. Jeżeli zaś nie reagowała na nią w żaden sposób, wynikało to z rozmaitych przyczyn. Przedewszystkiem wprost brakowało punktu zaczepienia. Widywał się z nią równie często, dzielił się spostrzeżeniami, myślał głośno, z wrodzonym taktem i zawsze zręcznie prostował jej błędy, beznamiętnie, jak zawsze, lecz niemniej szczegółowo interesował się wszystkiem, cokolwiek robiła, w pieszczotach był nawet bardziej zmysłowy. A jednak wiedziała, niewiadomo skąd i na jakiej podstawie, lecz wiedziała napewno, że ma inną kobietę.
Oczywiście, nawet ze swoich myśli starała się usu-

98