dziny“ przeniosła się do wieczności. By zakale uprzyjemnić ową wieczność, zamówiłaby prawdopodobnie kilka mszy. A Kuba poczciwiec chrząkałby tylko i coś pomruczał o tem, że „to“ musiało źle się skończyć. „To“ to jej życie, jej pojmowanie życia... Czyż nie mądrzej, czy nie zdrowiej pojmuje je niż inni?... A Dziewanowski?... Ten nawet na cmentarz nie poszedłby. Brzydzi się śmierci. Patetyczny truizm i tyle, bo któż nie brzydzi się śmierci?... Słowem nikt, zupełnie nikt nie odczułby jej odejścia. Szczedroń tylko. Ale on się nie liczy. Co innego, gdyby miała dzieci, syna lub córkę. Najlepiej syna. Ten nie zapomniałby nigdy.
— Powinnam mieć syna — szepnęła do siebie z przekonaniem i jednocześnie pomyślała, że zawsze usiłuje w siebie wmówić potrzebę macierzyństwa, ilekroć spotka ją coś dotkliwie przykrego. Nazajutrz pod trzeźwem spojrzeniem minie wszystko bez śladu: kilka miesięcy zdeformowanej figury, worki pod oczyma, mdłości, później poród, ból, cierpienia, wrzask dziecka i mokre pieluszki i biust nabrzmiały... To dobre dla zwierząt, które nie umieją poznać się na przebiegłym podstępie natury, co za chwilę rozkoszy każe płacić długim okresem męki i poniżeniem. Bo to jest poniżające być narzędziem przyrody, automatem, do którego wrzuca się choćby nawet przygodnie zdawkową monetę, a ten musi, chce, czy nie chce — musi spełnić wprost mechanicznie swoje zadanie. Właśnie od tego, jak słusznie twierdzi Szawłowski, mamy ducha, by uniezależnić się od natury. Duch stworzył cywilizację, a czemże jest cywilizacja, jeżeli nie zespołem środków przeciwdziałania naturze? „Dlaczego wówczas, gdy ujarzmiamy wodospady, — pisała niedawno w jednym z artykułów — gdy regulujemy swobodny bieg rzek, gdy budujemy domy, osłaniające nas od zmian atmosferycznych, gdy ustawiamy piorunochrony, dlaczego wówczas cywiliza-
Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Trzecia płeć.djvu/120
Ta strona została uwierzytelniona.
118