Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Trzecia płeć.djvu/13

Ta strona została uwierzytelniona.

— Czy chciałaby pani zaraz obejrzeć dział?
— Jeżeli to jest możliwe... — powiedziała niezdecydowanie, zwracając się do Minza.
— Owszem, owszem — kiwnął głową. — Oczywiście. Takie spojrzenie z lotu ptaka... Hm... a jutro prosiłbym panią przyjść od rana. Nasze godziny biurowe są od dziewiątej do drugiej i od czwartej do siódmej. Obowiązuje to cały wyższy personel. Dowidzenia pani.
Wstał i podał jej rękę.
— Służę pani — szarmancko otworzył drzwi Komitkiewicz.
Znowu przeszli przez pokoik, gdzie siedziały dwie maszynistki i przez poczekalnię. Tutaj sam fakt przeprowadzenia jej przez urzędnika wywołał sensację. Z zaniepokojonych spojrzeń poznała, że wszyscy się domyślali, iż została zaangażowana. Brunet w granatowem ubraniu raptownie odwrócił się od czytanego po raz setny plakatu i obrzucił ją jakimś niedobrym wzrokiem.
Zbyt była przejęta biegiem zdarzeń, by móc zdawać sobie dokładnie sprawę ze swego stanu wewnętrznego, a przecież natychmiast stłumiła automatyczny uśmiech i przyśpieszyła kroku.
— Jakie to szczęście — myślała — że właśnie ja, że właśnie ja. Cóż mogę na to poradzić, że dla wszystkich niema miejsca?
— Tędy pani będzie łaskawa — wprowadził ją Komitkiewicz do wielkiej sali, urządzonej, jak hale bankowe.
Sala o bardzo wysokim suficie pełna była różnorodnych hałasów. Terkot arytmometrów, stemplarek, maszyn adresowych i maszyn do pisania, dzwonki telefonów i trzask liczydeł mieszały się z jednostajnym szurgotem nóg, monotonnem huczeniem setek głosów i głuchym turkotem kołowrotu drzwi, znajdujących się

11