Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Trzecia płeć.djvu/135

Ta strona została uwierzytelniona.

gnatę do podpisu. Myślała, że w pośpiechu nie zauważy. Postanowiła targować się:
— Obiecałam mu, że jeszcze w tym tygodniu dostanie. Może wypłaci mu pan dyrektor chociaż dwieście? Bądź co bądź...
— Ani grosza — stanowczo przerwał Minz.
— Stawia mnie pan w nadwyraz przykrem położeniu.
Minz oburzył się:
— Pani sobie żartuje?!... Jest pani urzędnikiem Towarzystwa Mundus, a że to pani prywatny znajomy, to mnie nic nie obchodzi. Jeżeli zaś pani chce... nie mogę hm... zabronić jej wypłacić tę kwotę z własnej kieszeni.
— Będę musiała to zrobić.
— Proszę bardzo.
— Nie rozporządzam jednak taką sumą. Czy mogłabym prosić pana dyrektora o zaliczkę?... Spłacę ją w ciągu trzech, w ciągu dwóch najbliższych miesięcy.
— Nie, proszę pani. W innych warunkach nie odmówiłbym, ale teraz wogóle dziwię się, że mogła pani spodziewać się tego po mnie.
— Przepraszam pana dyrektora — wstała z oficjalną miną, skłoniła się sztywno i wyszła.
Oczywiście w uporze Minza musiało coś tkwić. Anna przypomniała sobie teraz, co razu pewnego mimowoli doleciało ją z rozmowy koleżanek. Twierdziły, że „Minz kocha się w Leszczowej“ i że dlatego zwolnił Komitkiewicza. Może to być wierutne głupstwo, nie jest jednak wykluczone, że skądś dowiedział się o Marjanie...
— Mój Boże — myślała — skąd ja wezmę te pieniądze?
Ciotka Grażyna nie ma, Żermena nie pożyczy, pozostawała tylko Wanda, lecz zwrócenie się do niej byłoby czemś ohydnem. Jeszcze przedwczoraj mogłaby prosić Kubę. Pomimo ciężkich czasów i kosztów sprawy roz-

133