Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Trzecia płeć.djvu/138

Ta strona została uwierzytelniona.

ogromną przykrość, i to całkiem niepotrzebnie. Kuba zachowywał się normalnie: przy kolacji jadł nieestetycznie, drapał się po różnych peryferjach ciała, dłubał w zębach i wciąż miał brudne ręce. Na Annę wcale nie zwracał uwagi.
Już myślała, że wyperswadował sobie amory, gdy około dziesiątej wieczór, kiedy pani Grażyna udała się na spoczynek, Anna usłyszała skrzyp klamki. Właśnie rozbierała się. Prędko narzuciła szlafrok, w samą porę, gdyż wszedł bez pukania.
— Kuba — krzyknęła głośnym szeptem — proszę natychmiast wyjść, natychmiast!
Nie ruszał się z miejsca, wpatrując się w nią wyłupiastemi oczyma. W wygniecionej i niedopiętej pidżamie wyglądał odrażająco i pociesznie. Kłaki czarnego włosia na piersi sprawiały wrażenie czegoś niechlujnego i zapuszczonego.
— Wyjdź zaraz! — powtórzyła Anna.
Nagle, najniespodziewaniej rzucił się przed nią na kolana:
— Anko! — bełkotał — Anko — ja ciebie stanowczo kocham... Ja bez ciebie nie wytrzymam... Ja jestem taki nieszczęśliwy!... Anko... nie odpychaj mojej miłości!...
— Ależ Kuba! — przestraszyła się — oszalałeś?!
— Pokochaj mnie — chwycił ją za nogi i przycisnął głowę do jej kolan — pokochaj, no co ci szkodzi, ja ciebie kocham...
Silnem szarpnięciem wyrwała się. Była przekonana, że dostał pomieszania zmysłów. Sama nie wiedziała co ma zrobić.
Kuba nie podnosząc się z klęczek zakrył twarz rękami i zaczął szlochać. Naprawdę płakał, a łzy ściekały mu po palcach.
Zaczęła łagodnie tłumaczyć mu, że powinien wziąć

136