bromu i położyć się, że jest zdenerwowany, że trzeba panować nad sobą i nie pleść takich głupstw. Mówiła długo i, jak sądziła, przekonywująco. Kuba zdawał się słuchać z uwagą. Przestał płakać, otarł rękawem mokrą twarz i wstał. Przez chwilę rozglądał się niezdecydowanie, jakby mierząc odległość dzielącą go od Anny, która przezornie stała za stolikiem, wreszcie westchnął:
— To trudno... Pójdę. Dobranoc.
Odetchnęła z ulgą i już bez obawy podała mu rękę. Zapóźno zorjentowała się, że był to podstęp. Chwycił ją z całych sił w pasie i zaczął całować po twarzy i po szyi. Było to tak niespodziewane, że aż straciła oddech.
Sapiąc i ściskając coraz mocniej, przewalił się z nią na łóżko. Wówczas krzyknęła głośno:
— Ciociu! Ciociu!
To wystarczyło. Puścił ją natychmiast i prędko wyszedł z pokoju. Anna długo nie mogła zasnąć. Przedewszystkiem zamknęła drzwi na klucz, co okazało się uzasadnioną ostrożnością, gdyż po upływie niespełna godziny usłyszała kilkakrotne naciśnięcie klamki.
Niebywały ten atak śmieszył ją poza wszystkiem innem. Nigdy nie wyobrażała sobie, by jakikolwiek mężczyzna, bodaj taki głuptas, jak Kubuś, takich się chwytał sposobów dla uwiedzenia kobiety: płakał! Mówił o miłości!... Widocznie w prędkim czasie chciał wypróbować wszystkie znane sobie sposoby od namowy do zwykłej kopulacji, poprzez miłość i litość aż do gwałtu i przemocy.
Pomimo wszystko nie była nań obrażona i nie bała się go wcale. Zamało wogóle mógł wchodzić w rachubę. Ponieważ jednak nazajutrz ciotka Grażyna wyjechała do Torunia, rzecz zaczęła się inaczej przedstawiać. Po przyjściu na obiad Anna zauważyła, że klucz od drzwi jej pokoju zniknął. Był to oczywiście nowy pomysł oblężniczy poczciwego Kubusia. Na taką jednak sytuację
Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Trzecia płeć.djvu/139
Ta strona została uwierzytelniona.
137