Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Trzecia płeć.djvu/152

Ta strona została uwierzytelniona.

kolosalna różnica jest między tymi wszystkimi młodymi ludźmi typu Kostaneckiego, a Marjanem. Marjan nigdy nie posuwa się do twierdzeń apodyktycznych, w swoich sądach jest niezmiernie ostrożny, gdyż jego umysł ogarnia jednocześnie olbrzymie systemy zazębiających się problemów, gdzie niepodobna operować aksjomatami, gdzie symplicyzm jest niedopuszczalny. W obcowaniu z Marjanem odnosi się wrażenie wejścia do wszechświata...
— A ja ot co ci powiem, kuchassju, — odezwał się ojciec Buby, zwracając się do syna — może tak jest, jak wy twierdzicie, ale tego nie zmienisz ani przepisami policyjnemi, ani programami politycznemi. Włosi, czy Niemcy, kuchassju, robią to teraz i zdaje się im, że kobiety wrócą do domu. Tylko zdaje się. A ja ci powiadam, że mogą je nawet pozamykać na kłódki, a niczego nie dopną, bo tu nie chodzi o fakty, ale o psychikę, o obyczajowość, wynikającą z psychiki. Ich zamkną, a one będą tylko marzyć, jakby tu wyleźć. Dawniej kobiety marzyły o tem, żeby trzymać się w domu i dlatego trzymały się i domy, dlatego były domami, a nie hotelami, gdzie ludzie schodzą się zjeść, przespać się i tyle. Jak chcecie to odnowić, to zabierajcie się nie do ustaw i rozporządzeń, ale od środka, kuchassju, do psychiki kobiecej.
— Jest to rzecz bardzo prosta — cicho powiedziała pani Kostanecka — trzeba tylko przekonać kobiety, że w domu jest lepiej niż gdzieindziej. Mówiłeś synku, że chodzą do wyższych uczelni i do biur, żeby sobie znaleźć mężów. To prawda. Ale wskaż mi inne sposoby znalezienia tych mężów? Za moich czasów takim terenem był dom rodzinny i życie towarzyskie, opierające się na wzajemnych stosunkach tych domów. Były bale, wieczorki, przedstawienia amatorskie, majówki...

150