Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Trzecia płeć.djvu/179

Ta strona została uwierzytelniona.

decyzji nie była zazdrość. Anna czuła, że tamta kobieta nie daje Marjanowi nic, literalnie nic, że natomiast żywi się jego inteligencją, wiedzą — i ciałem.
Tymczasem wstrzymywała się od przedsięwzięcia jakichkolwiek kroków w tym kierunku, czekając na nadarzającą się sposobność. Jej własna sytuacja przedstawiała się narazie mglisto. O porzuceniu Karola nie mogła myśleć nie tylko przez wzgląd na Litunię, lecz i dlatego, że byłoby to równoznaczne z pozostawieniem męża bez środków do życia. Pozatem nie istniała jeszcze dostatecznie wyraźna przyczyna: Dziewanowski nigdy ani jednem słowem nie wspomniał o małżeństwie, a i w zasadzie, abstrahując od niepełności ich stosunku, małżeństwo z nim, właśnie z nim, wydawało się czemś nierealnem. Oczywiście byłoby to cudowne: małe mieszkanko gdzieś na kolonji Staszica, trzy, cztery pokoje, duża bibljoteka dla Marjana i jasny słoneczny pokój dla Lituni. Codziennie, wracając z biura, cieszyłaby się ich oczekiwaniem. Na usposobienie Marjana napewno świetnie wpłynęłoby obcowanie z tak rozkosznem maleństwem, jak Litunia. Pokochałby ją napewno, jak własne dziecko... A jak dodatnio wpłynęłoby na rozwój umysłowy Lituni wychowywanie się pod okiem Marjana, w tej atmosferze kultury uczuć i spokoju, pogody i szczęścia...
Anna czuła całkowitą swobodę w snuciu marzeń na ten temat, swobodę tem większą, że wszystko to było nieskończenie dalekie od rzeczywistości. Przeczuwała, że zwierzenie się z tych pragnień przed Marjanem przeraziłoby go już samą perspektywą zmiany. Zmiana i konieczność decyzji zawsze go odstraszały, nawet w kwestjach niewielkiej wagi. Przed powzięciem postanowień tak kategorycznych i ostatecznych zawsze był zdolny do panicznej ucieczki.
A pozatem Litunia. Marjan dotychczas nie stykał się

177