Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Trzecia płeć.djvu/187

Ta strona została uwierzytelniona.

boksu Anny i nim zaczęła mówić dostała ataku spazmów.
To było już nie do zniesienia. Anna drżącemi rękami podawała jej wodę, głaskała po szorstkich utlenionych włosach, własną chusteczką wycierała mokrą twarz, z której warstwami schodziła szminka. Wreszcie sama odwiozła ją taksówką do domu.
Fuchsówna mieszkała w małym odnajętym przy jakiejś niezamożnej rodzinie pokoiku, urządzonym pretensjonalnie, wypięknionym kretonowemi sztywnemi falbankami w jasne kwiaty i bronzowanemi gipsami, przedstawiającemi różne sytuacje mitologiczne. Ręcznie robione abażury ze sztucznego jedwabiu, zakopiańskie drewniane potworności, trochę niedorzecznego folkloru, pasiaków i chust, zbieranina różnych „souvenir de“ z tanich uzdrowisk, jakaś straszliwa akwarela z altanką i z włoskiemi topolami, kilka tandetnych imitacyj batików, sterty ilustracyj tygodniowych i w pluszowej ramce portret pucułowatego kapitana o impertynenckiej minie, wzdętym biuście i baraniem spojrzeniu. O tym kapitanie, byłym narzeczonym panny Fuchs, wiedział cały Mundus: kochał ją do szaleństwa i był stuprocentowym mężczyzną, ale umarł na ślepą kiszkę.
Przed portretem we flakonie z taniego szkła stały celofanowe kwiaty.
Wszystko razem było przygnębiające i tak bolesne, że Anna z trudem hamowała łzy. Nadomiar w pokoju panował zapach perfum hiacentowych, a zza ściany ryczało radjo.
Fuchsówna chlipała i wśród chlipania rozżalała się coraz bardziej nad utraconą posadą, nad swoim losem, nad złym światem i zimnem sercem bliźnich. Anna pocieszała ją, jak umiała, przyrzekała, że zrobi wszystko, by Minz wymówienie cofnął, że w ostateczności wystara się dla niej o inną posadę. Sytuacja była tem niezno-

185