Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Trzecia płeć.djvu/211

Ta strona została uwierzytelniona.

przychodziłem, uciekałem stąd czemprędzej do ubogiego mieszkanka na czwartaku, gdzie wprost fizycznie odczuwałem ciepło po ciocinej lodowni. Moja matka była niewykształcona, może nieinteligentna, może nieobyta, a napewno była — matką. Teraz ciocia zrozumie, dlaczego myśmy ją kochali, dlaczego z racji jej choroby Rena zerwała korzystne engagement, a ja straciłem rok na uniwersytecie?... I nic to nas nie kosztowało. Zrobiliśmy to, czegośmy najbardziej pragnęli: byliśmy przy niej.
Przygryzł wargi i odwrócił głowę.
— Wychowywała nas sercem — dodał — aż słodko było u nas od jej serca...
— Daruj — zimno zauważyła pani Grażyna — ale przeciwstawiając moje metody wychowania metodom twojej matki, nie chcesz chyba przez to powiedzieć, że wyniki jej pedagogiki są godne pozazdroszczenia.
— A dlaczegóżby nie?
Pani Grażyna uśmiechnęła się pobłażliwie:
— Dlatego, że przypuszczam, że masz dostateczną dozę samokrytycyzmu by nie uważać siebie za wzór... A co dotyczy twojej biednej siostry... Karjera szansonistki kabaretowej nie jest napewno godna pozazdroszczenia. Ani karjera, ani opinja. Atmosfera czułostkowości i owego ciepła, jak widzę na waszym przykładzie, nie była zatem zbyt mądrze pomyślaną wylęgarnią.
— Powiedzmy — łatwo zgodził się Władek — ale ta wylęgarnia miała chociaż to ciepło. Jestem wogóle przeciwnikiem powierzania kobietom jakichkolwiek funkcyj poza rodzeniem i wykarmianiem dzieci. Moja matka była tylko kobietą, ale kiedy mówię o tem do cioci, powinienem powiedzieć, że była aż kobietą.
— Dodaj: kobietą o ograniczonych horyzontach i aspiracjach, która nie zajmowała w życiu publicznem najmniejszego miejsca. Mój Władku, cenię twoją synow-

209