jak pani Szczedroniowa, to też nie byle co. A później zaproponowała:
— Czy nie wstąpiłaby pani ze mną na filiżankę kawy. Pozna tam pani bardzo zajmujących ludzi.
O czemże bardziej Buba mogła marzyć! Po drodze słuchała z nabożeństwem opowiadania pani Szczedroniowej o bywalcach Kolchidy, a gdy ich wreszcie poznała, bała się odezwać bodaj jednem słowem, by nie palnąć jakiegoś kawału i nie skompromitować się w ich oczach
Prowadzono właśnie rozmowę o nowej powieści Szawłowskiego i on sam mówił najwięcej. Gdy na chwilę przerywał i skupionym wzrokiem szukał w przestrzeni jakiejś głębokiej myśli, wydawał się wprost natchnionym. Buba już czytała tę powieść, jak i wszystko, co Szawłowski, Szczedroniowa i inni Argonauci pisali. Czytała niezbyt może dokładnie, z pominięciem długich ustępów rozważań filozoficznych, ale skoro i tak wiedziała, że konkluzje muszą być słuszne, poco miała zadawać sobie trud przegryzania się przez nudniejsze kawałki. Tak było i z powieścią „Bez ognia i bez miecza“, którą dostatecznie świeżo miała w pamięci, by śmiało odpowiedzieć, gdy Szawłowski niespodziewanie zwrócił się do niej:
— A pani czytała to?
— Naturalnie!
— Tak — skinął głową Szawłowski i więcej już na nią nie zwracał najmniejszej uwagi, ale w jego krótkiem „tak“ brzmiała niewątpliwie pochwała.
„Bez ognia i bez miecza“ była to powieść wymierzona przeciw barbarzyństwom wojny, przeciw karze śmierci i podobnym ohydnym rzeczom. Buba sama nie lubiła oficerów, uważając przebywanie w ich towarzystwie za brak wybredności w doborze znajomych i dlatego nie znalazła w sobie najmniejszego sprzeciwu prze-
Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Trzecia płeć.djvu/227
Ta strona została uwierzytelniona.
225