Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Trzecia płeć.djvu/229

Ta strona została uwierzytelniona.

I właśnie ta przechadzka była największą rewelacją wieczoru.
Zaczęło się od zapytania czy Buba nie znajdzie wolnego czasu, by zaopiekować się pewną młodą szwaczką, która jest świeżo po porodzie i znajduje się w fatalnych warunkach materjalnych, gdyż matka wypędziła ją z domu. Jeszcze słuchając historji owej dziewczyny, którą pani Wanda nazywała bohaterką macierzyństwa i ofiarą barbarzyńskich przesądów, Buba, chociaż odrazu zdecydowała się najserdeczniej zająć się nieszczęśliwą, nie bardzo orjentowała się w jej bohaterstwie. Oczywiście romans musi być czemś niesłychanie emocjonującem, kuszącem i najprościej w świecie zaciekawiającem. Ale licząc się z następstwami wystarczy narazie czytać książki, lub dowiadywać się od koleżanek, które już rozstały się z niewinnością. Ale samej i to z telegrafistą, w dodatku żonatym!... Brr... Owa Jamiołkowska źle postąpiła wypędzając córkę z domu, ale córka postąpiła gorzej.
— Dlaczego? — zapytała pani Wanda.
Buba odczuła w jej głosie ironję i speszyła się:
— No, bo naraziła się na kompromitację — powiedziała niepewnie.
— Panno Bubo — spokojnie odpowiedziała pani Szczedroniowa — a czy wie pani, iż wśród żydowskich ortodoksów największą kompromitacją dla kobiety jest bezdzietność, że u Jakutów wstyd jest jeść przy mężczyźnie, a w Chinach uchodzi za szczyt wyuzdania obnażenie tułowia? Czy wie pani, że w starożytnej Grecji matka, której pierworodne było dziewczynką, narażała się na pośmiewisko i chwalono jej zamordowanie tego dziecka?
— Ależ to straszne!
— Ja myślę. Otóż dla kulturalnego człowieka za lat sto będzie równie straszna nasza nieszczęsna stadowa

227