Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Trzecia płeć.djvu/232

Ta strona została uwierzytelniona.

ności i właśnie na ten krótki okres, który ma być naszem szczęściem, rzuciły się sępy: kapłani, moraliści, prawodawcy. I rzecz ciekawa: prawie bez wyjątku są to ludzie starzy, ułomni, nie mogący zaznać rozkoszy, lub skazani na korzystanie z miłości płatnej. Wielu z pośród nich, rzecz niemal dowiedziona, było najzwyklejszymi obłudnikami, pocichu uprawiającymi nierząd, zboczeńcami... Naprzykład Platon był homoseksualistą. Oczywiście każdemu wolno ze swego ciała i ze swych upodobań robić dowolny użytek. Nigdy nie należy potępiać ludzi, którzy naskutek pewnych odchyleń w ich popędach, będących wynikiem albo zmian fizjologicznych, albo kompleksów psychicznych, wolą przypuśćmy rozkosz ze zwierzętami, czy z osobnikami własnej płci, niż normalną. Ale to jeszcze nie powód, by tych panów robić apostołami moralności, by dawać im prawo stanowienia o obyczajach ludzkości. Takiemu Platonowi nie trudno narzucać kobietom miłość platoniczną, kiedy sam znajduje zaspokojenie swych zmysłów z kilkunastoma podobno cudownie zbudowanymi mężczyznami. Pozatem często moraliści są sami wyuzdanymi erotomanami. Czy pani czytała Freuda?
— Nie, proszę pani.
— Jakto i nie słyszała pani nic o psychoanalizie?
— Owszem — zawstydziła się Buba — słyszałam, ale u nas w domu takich książek niema.
— Naturalnie — przytaknęła pani Wanda — postaram się dla pani o kilka dzieł z tego zakresu. Poproszę Dziewanowskiego, by pani przesłał. On ma wspaniałą bibljotekę. Na początek musi pani przeczytać Freuda i hm... Lindseya, a później Bertranda Russella. To pani wiele rzeczy wyjaśni.
Wyjaśni! Czyż potrzebowała jeszcze jakichkolwiek wyjaśnień! Nagle otworzył się przed nią świat, ten sam, a przecież zupełnie inny. Zrozumiały, prosty, genjalnie

230