Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Trzecia płeć.djvu/234

Ta strona została uwierzytelniona.

śnie), a po drugie nie ukrywał swego zainteresowania Bubą. Ona ze swej strony była przekonana, że Tański wogóle może się podobać. Kto ma takie szerokie bary, temu można nawet darować owłosione ręce.
W każdym razie w całem biurze był to jedyny interesujący mężczyzna, a ponieważ pani Leszczowa nie zawsze miała dość czasu, by osobiście dostarczyć działowi reklamy i propagandy szczegółowych danych o projektowanych wycieczkach i o różnych międzynarodowych imprezach turystycznych, Buba chętnie ją zastępowała. Nie przez wzgląd na umizgi Tańskiego, ale wogóle lubiła kolegów, biuro i jego sprawy, wszystkiem się naprawdę interesowała, a jeżeli coś ją tu nudziło, to właśnie załatwianie zapisów na wycieczki krajowe, co należało do niej.
Rozmowy z Tańskim miały zawsze niewiadomo dlaczego posmaczek przekomarzania się: może traktował ją trochę jak dziecko, ale to nie sprawiało jej przykrości. Nieraz wprawdzie przemyśliwała nad sposobem zaczęcia z nim rozmowy poważnej, ale poprostu nie było na to miejsca. Wyjątkowo po kilku dniach zdarzyła się sposobność, a było to tak: wieczorem w niedzielę pani Szczedroniowa przysłała jej obiecane książki. Schowała je zaraz do swojej szafy, lecz idąc do biura pomyślała, że byłoby dobrze jedną wziąć ze sobą. Wybrała taką, której tytuł wydał się jej najpoważniejszy i najbardziej uczony: „Zur Psychopathologie des Alltagslebens“.
Książka leżała na brzegu biurka i pan Tański, rzuciwszy na nią okiem zapytał zdziwiony:
— Pani czyta Freuda?
— Cóż w tem nadzwyczajnego? Czy uważa mnie pan za tak płytką, że nie mogę interesować się poważnemi rzeczami?
— Ale, broń Boże — zaprzeczył — tylko... tylko, że...

232