Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Trzecia płeć.djvu/237

Ta strona została uwierzytelniona.

z Dziewanowskim, z czego wysnuwano niedorzeczne podejrzenia, że są kochankami. Buba nie wierzyła w to nigdy; popierwsze dlatego, że uważała panią Annę za szczyt wzorowości, a powtóre wiedziała, że Dziewanowski — stanowiło to przecie od bardzo dawna publiczną tajemnicę — jest kochankiem pani Szczedroniowej.
I rzecz dziwna: gdy chodziło o panią Szczedroniową, taki romans nie wydawał się Bubie ani gorszącym, ani skandalicznym, a każdą plotkę tegoż rodzaju o pani Annie uważała wręcz za potwarz.
Oczywiście nigdyby nie ośmieliła się powtórzyć jej tych plotek. Ich wzajemny stosunek, chociaż serdeczny i niewyłącznie biurowy nie upoważniał do tego rodzaju zbliżenia. Buba wprawdzie wiele mówiła pani Annie o sobie, ale to było coś innego.
I tym razem nie wytrzymała, by nie pochwalić się jej bytnością w Kolchidzie i swoim zachwytem dla tej elity umysłowej.
— Wiem, że pani tam była — uśmiechnęła się pani Anna — i wiem, że wywarła pani bardzo miłe wrażenie.
— Tak mówiła pani Szczedroniowa?!
— Nie, nie widziałam Wandy od dość dawna, ale wczoraj spotkałam pana Dziewanowskiego i od niego miałam te relacje.
— Zachowałam się tam, jak pensjonarka — skromnie odpowiedziała Buba i pomyślała, że absurdem jest podejrzewanie pani Leszczowej o romans z Dziewanowskim. Gdyby ich coś łączyło, napewno nie wspominałaby o nim i o tem, że go spotkała.
Wprost z biura Buba poszła na Solec. Trochę się bała, gdyż trzeba było wejść aż w trzecie podwórze brudnej kamienicy i wejść na trzecie piętro po okropnych schodach. Ludzie, których tu spotkała, a którzy przyglądali się jej dziwnym wzrokiem, napewno nale-

235