Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Trzecia płeć.djvu/24

Ta strona została uwierzytelniona.

— Najzupełniej, ciociu.
— To dobrze. Z tych trzech adwokatek, które przeszły nasz kurs instruktorski, ona jest najpracowitsza. Jakże jej się powodzi?
Anna wzruszyła ramionami:
— Owszem, prowadzi kancelarję i cośniecoś zarabia. W każdym razie, jak na dzisiejsze ciężkie czasy możliwie. Zato Pela stoi świetnie, bo otrzymała radcostwo prawne w magistracie przez protekcję posła Czerwińskiego. Kuszlówna potrochu biedę klepie, ale jakoś żyje.
Pani Grażyna zapatrzyła się w jeden punkt i powiedziała:
— I właśnie taką kobietę, jak Pela, rzucił mąż. Tak moje dziecko, mężczyźni pod wieloma względami stoją znacznie niżej od nas. Choćby twój Karol...
Anna próbowała bronić męża, lecz w duchu musiała godzić się z potępiającym osądem. Pani Grażyna nie żałowała słów surowych, które nabierały posmaku nagany skierowanej do Anny, jakby za to, że została żoną takiego człowieka. Wejście służącego przerwało ich rozmowę. Zameldował przybycie pani Markiewiczowej.
— Proś — odpowiedziała mu pani Grażyna i zwrazając się do Anny, dodała: — zaprosiłam tę osobę na obiad.
Anna znała panią Markiewiczową z widzenia od lat wielu. Każdy, kto bodaj raz jeden wpadł na pół czarnej do cukierni „Mazowieckiej“, musiał zapamiętać kwadratową postać jej właścicielki, czuwającej i czujnej od świtu do późnej nocy, wszechobecnej i wszystkowidzącej. Dla Markiewiczowej zaproszenie na obiad do osobistości tak znakomitej, jak senatorka Jelska-Szermanowa, prezeska i protektorka wielu towarzystw, dama przyjmowana w najwyższych sferach — było zaszczy-

22