Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Trzecia płeć.djvu/242

Ta strona została uwierzytelniona.

wię żeby całkiem odżegnywać się. Jak się ma za co, to miej bachorów i pół tuzina. Ale trzeba swoje zrozumienie mieć: sam z głodu zdychasz. A baby to tak: nie pomyśli i bez nijakiej karkulacji dawaj jej dzieci. A tu i bezrobocie i choroby i takżesamo do szkoły niby posłać trzeba, a i w domu dopilnować i pomięszkanie mieć. Bez nijakiego względu.
— Już ja się nie boję — mruknęła Felka.
— Otóż to! Baba nigdy się nie boi, bo i co? Takżesamo widziałem taką. Samochód prowadzi, kierownicą kręci, na prawo na lewo i nic nie bojąca, aż tu z za rogu, na Granicznej było, jak nie wyskoczy tramwaj. To patrzę: da baba tylny bieg, czy nie, a ona w lewo! A tu placforma z mąką, a ona, ścierwo, rączki do góry i krzyczy!... Cholera. Maszyna była jak się patrzy i w drebiezgi, nie warto zbierać, a ona to tylko się trzęsie i płacze... Do szpitala zabrali. I czego się było pchać?...
— A bardzo się pokaleczyła? — zapytała Felka.
— Wiadomo. Ruch kołowy swego zrozumienia wymaga. Na drugi raz to do samochodu nie siędzie.
— A co mnie pan Stefan z samochodem równa, co ma piernik do wiatraka — oburzyła się chora.
— Ja nie równam, tylko tak mówię. Jak jeszcze szoferem u hrabiny z Młodziejowic byłem to też. Krzyczy prędzej, prędzej, a to sobie nie karkuluje, że na ten przykład ślisko, a niech furmanka wyskoczy. Jej tylko żeby prędzej. I powiada, że ja się boję. Nie boję się tylko męskie zrozumienie mam, wiem kiedy trzeba uważać, a kiedy można gazować na całego. A na ten przykład baby...
Drzwi otworzyły się i umilkł. Praczka przyniosła wędlinę, mleko i bułki.
— A tu reszta, proszę panienki — wyciągnęła do Buby garść drobnych.

240