Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Trzecia płeć.djvu/246

Ta strona została uwierzytelniona.

skoro to jest jego największem pragnieniem! To barbarzyństwo! I że taka Felka ma dziecko, postąpiła słusznie. A społeczeństwo, wpychając swój wścibski nos w płciowe życie człowieka, to dzicz średniowieczna. Na szczęście coraz więcej jest takich, którzy nie dają się ogłupiać wstecznemi przesądami, nie dają się zepchnąć z drogi postępu i drwią z naiwnych bajek i morałów, które każą nam wyrzekać się prawa do stanowienia o osobistem szczęściu i utrudniać sobie życie pustemi rytuałami i formułkami, jak naprzykład małżeństwo. Co komu do tego, jaki ja robię użytek z siebie, ze swego ciała!? Kto może mnie zmuszać, bym wyrzekła się dziecka dla jakichś mieszczańskich przesądów lub miała być na zawsze związana z jednym mężczyzną, chociażbym go znienawidziła! Nie, tatusiu, te czasy już minęły i ludzie za sto lat wogóle nie będą mogli uwierzyć, że taka ciemnota trwała wieki, zanim oświata i kultura nie zrobiły swego.
Buba podniecała się własnemi słowami. Sama dziwiła się sobie, że potrafiła być tak wymowna i że tak dobrze zapamiętała druzgoczące argumenty pani Szczedroniowej z jej artykułów.
Widziała, jak przytłaczające wrażenie wywarło to na matce, lecz jej przestraszone oczy zachęcały Bubę do tem kategoryczniejszego, tem ostateczniejszego postawienia kwestji. Ojciec też był trochę zdziwiony i na początku uśmiechał się kącikami oczu, ale później słuchał, już z powagą. Gdy skończyła, powiedział:
— Nie przypuszczałem, że tak zapatrujesz się na te sprawy...
— Bo tatuś nigdy ze mną o nich nie rozmawiał, uważając mnie za naiwną — odpaliła Buba.
— Odwrotnie, kuchassju. Sądziłem, że już jesteś o tyle dojrzała, że umiesz patrzeć na życie rozsądnie.
— Rozsądnie, to znaczy tak, jak każą starsi?...

244