Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Trzecia płeć.djvu/247

Ta strona została uwierzytelniona.

— Dziecko drogie — odezwała się pani Kostanecka — jakim ty tonem mówisz do ojca!
— Otóż to. I to jest cały kontrargument! — żachnęła się Buba — tak nie można wogóle dyskutować. W dyskusji muszą być równe prawa i wiek, czy pokrewieństwo nie odgrywają tu żadnej roli.
— Masz rację, kuchassju — zgodził się pan Kostanecki — więc dla zrównania naszych praw, albo ja muszę też zacząć mówić opryskliwie i niegrzecznie, albo ty zechcesz rozmawiać spokojnie i uprzejmie. Ze swej strony proponowałbym to drugie.
Buba zawstydziła się. Uprzytomniła sobie, że przecie ojciec jest zawsze dla niej taki dobry i serdeczny, że w tej chwili sprawiła mu dużą i niezasłużoną przykrość.
— Przepraszam tatusia — odezwała się — wcale nie chciałam być niegrzeczna. Tylko ja wiem z góry, co tatuś mi powie.
— Może i ja wiedziałem, kuchassju, co ty mi powiesz, a jednak wysłuchałem cię z uwagą. Pozwolisz i mnie prosić cię o odrobinę wzajemności. Dobrze?...
Buba chciała powiedzieć, że trudno, gotowa jest wysłuchać kazania, lecz pohamowała się i tylko kiwnęła głową.
— Bardzo ci dziękuję. Otóż o ile cię zrozumiałem, nazywasz wstecznictwem to, co w pewien sposób reguluje życie jednostki i zbiorowości.
— Co utrudnia — poprawiła Buba.
— Wszelkie formy życia i współżycia człowieka w społeczeństwie, formy zawarte w obyczajach, w etyce i w prawie utrudniają życie o tyle, o ile regulacja rzeki utrudnia jej swobodny bieg, o ile policjant kierujący ruchem utrudnia swobodne przejeżdżanie samochodów. Wyobraź sobie, czy łatwiejsze byłoby spłynięcie rzeki do morza, gdyby nie miała pogłębionego dna i ocembro-

245