Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Trzecia płeć.djvu/257

Ta strona została uwierzytelniona.

pozamykałby wszystkie kobiety w domu? Pracuję, bo każdy człowiek powinien pracować i już.
— W biurze?
— Gdziekolwiek.
— A więc i w domu?
Buba nagle zatrzymała się:
— Wie pan, że już mam dosyć podobnie niedorzecznych poglądów! Chciałam iść sama. Jestem dziś zirytowana i nie mam najmniejszej ochoty do wysłuchiwania impertynencyj.
Nic nie odpowiedział, tylko przyglądał się jej swemi ślicznemi oczami.
— Jak panu nie wstyd — dodała znacznie łagodniej — no chodźmy! Nie każe mi pan chyba stać tu godzinę na ulicy!
Szli chwilę w milczeniu.
— Zbyt zabawnym towarzyszem pan nie jest — powiedziała cierpko.
— Poco pani pracuje? — odezwał się z niezmąconym spokojem.
— Bo chcę, a panu się zdaje, że powinnam siedzieć w domu i czytać powieści dla dorastającej młodzieży? A ja właśnie pracuję i czytam Freuda. Poprostu nie mogę wyjść z podziwu, jak bardzo zacofani są mężczyźni.
— I podoba się pani Freud?
— Jakto, czy podoba się?! Ładny stosunek do nauki! Podoba się! Cóż za dzikie określenie.
— Dlaczego dzikie?
— No, bo można zgadzać się z jakąś teorją naukową, lub nie zgadzać się, ale co ma do rzeczy podobanie się!
— Wiele, proszę pani. Proszę mi wierzyć, że najpierw następuje podobanie się lub nie, a później podzielenie danego poglądu lub odrzucenie.
— To może u mężczyzn.

255