Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Trzecia płeć.djvu/268

Ta strona została uwierzytelniona.

Gdy Buba wróciła do domu, rodziców nie zastała. Pojechali z wizytą do państwa Zaleskich, gdzie przyjęcia przeciągają się zazwyczaj do późnej nocy. Zabrała się wobec tego do przeglądania żurnalów mód. W „Feminie“ znalazła dwie bardzo ciekawe kreacje wieczorowe i taką sportową sukienkę, jaką miała przed kilku dniami pani Rzepecka w cukierni. Podczas przerwy obiadowej Buba wpadła z koleżankami biurowemi na filiżankę czekolady i widziała tę nieznośną Rzepecką w takiej właśnie sukni i w brejtszwancowym żakiecie. Po powrocie rozmawiały o tem, kiedy nadszedł Tański, zachował się nawet trochę niegrzecznie:
— Pani też chodzi wysiadywać po kawiarniach? — zapytał.
— Nie wysiadywać. Poszłyśmy na czekoladę.
— Znieść nie mogę tej atmosfery kawiarnianej — wybuchnął — i tych straszliwych tłumów wymalowanych bab, wysiadujących całemi godzinami krzesła, rozplotkowanych, węszących, przywiędłych lub więdnących meger, które schodzą się tam na żerowiska. Nie znam nic wstrętniejszego. Siekłbym batami to bezmyślne stado.
— Panie Henryku! Jak się pan wyraża! — zawołała bardziej przestraszona niż oburzona.
— Wybaczy pani, panno Bubo, ale nie przypuszczałem, żeby pani dała się wciągać do tego, a wogóle nie panuję nad sobą, jestem zdenerwowany, przepraszam.
Wyrzucił to z siebie i odszedł bardzo szybko. Nie miał żadnego prawa robić jej uwag i to takim tonem, co było oburzające, lecz zrobił je i to było — przyjemne.
Buba przypomniała sobie teraz brzmienie jego głosu i wyraz twarzy. Oczy mu się tak ładnie iskrzyły, a górna warga unosiła się razporaz poirytowanym skurczem, odsłaniając zęby. Wyglądał tak, jakby chciał gryźć.

266