Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Trzecia płeć.djvu/295

Ta strona została uwierzytelniona.

zanudzającego okropnemi wierszydłami, pisanemi za czasów młodości i z grubego prałata Chomicza, cierpiącego na astmę. Przy stole siadywali nadto pani Budniewiczowa i jej administrator, pan Mereżko, milczący, ponury staruszek. Tę parę widywali zresztą tylko przy obiedzie i kolacji.
W pierwszych dniach Anna niemal nie rozstawała się z Marjanem. Opowiadała mu o wszystkiem, czego się dowiedziała w Poznaniu o swoim mężu, a Marjan, jak zawsze, był przejęty i tem dla niej czulszy. Również z radością przyjął jej postanowienie rozwodu. I Anna byłaby teraz zupełnie szczęśliwa, gdyby nie Litunia. Dziewczynka wyraźnie stroniła od Marjana. Ilekroć, bawiąc się obok spostrzegała, że się do siebie tulą lub serdeczniej uśmiechają, była zdenerwowana i niezadowolona. Zdarzyło się nawet, że uciekała gdzieś w dalsze aleje parku i trzeba było szukać jej, prosząc, by zechciała się odezwać.
Marjan dużo myślał nad zachowaniem się Lituni i nawet cytował różne teorje, ale sam, czy to zrażony, czy zmartwiony niechęcią dziewczynki, odnosił się do niej zbyt chłodno. Na jego usprawiedliwienie miała Anna wprawdzie kilka prób serdeczności, z jaką z początku do Lituni się zwracał. Nie zmieniło to przecież coraz bardziej oczywistego faktu, że z biegiem czasu nietylko nie zbliżali się do siebie, lecz stawali się coraz dalsi. Doszło do tego, że Anna musiała wybierać między towarzystwem Marjana i Lituni. On w obecności dziecka stawał się sztywny i zamyślony, Litunia, zawsze grzeczna i posłuszna, przybierała impertynenckie minki, a nawet bywała krnąbrna.
Z tej też racji Marjan zaczął grywać w szachy z prałatem Chomiczem, a chociaż sam przedtem twierdził, że sapanie prałata działa mu na nerwy, teraz doszedł do przekonania, że to bardzo miły i inteligentny człowiek.

293