przyjmowania niczego zadarmo. Sam jej tak przestrzegał, że żyjąc wśród ludzi kierujących się wręcz odmiennemi poglądami, umarł nie zostawiwszy córce ani grosza długu, lecz również ani grosza majątku.
Na przyjmowanie czegokolwiek od ciotki, zwłaszcza teraz, gdy interesy Szermanów stały znacznie gorzej, nie zgodziłaby się za żadne skarby. Zresztą jest człowiekiem samodzielnym, zarabia na siebie dość, a będzie po miesiącu próby zarabiała jeszcze więcej i niema żadnej racji do brania jałmużny.
Argumenty te miała sposobność wytoczyć przed ciotką dopiero późnym wieczorem, gdy pani Grażyna wróciła z posiedzenia i była zbyt zmęczona, by podejmować spór. Zgodziła się przyjmować od Anny sto dwadzieścia złotych za utrzymanie, pokój i tak stał pusty, więc nie mogła go wciągnąć do rachunku. Natomiast już przy rozstaniu przed udaniem się na spoczynek wystąpiła z pretensjami: dlaczego Anna szukając posady w Warszawie, nie zwróciła się do niej, ani do Kubusia, tylko do ludzi obcych?
— Ależ ciociu — broniła się Anna — ja starałam się o posadę w poznańskiej filji Mundusu, a tutaj otrzymałam ją niespodziewanie dla siebie samej. Pozatem wiem dobrze, jak trudno jest teraz we wszystkich przedsiębiorstwach i nie chciałam się narzucać.
Nie powiedziała tego, co myślała. Już kiedyś, gdy Karol bąknął coś na temat fabryk, w których jej kuzyn, Jakób Szerman ma większość udziałów, a zatem wpływ decydujący przy obsadzie personelu, powiedziała mu, że mogłaby u Kuby dostać albo przynoszącą grosze posadkę urzędniczki, albo synekurę. Pierwsze byłoby równie nie do przyjęcia, jak i drugie.
Inna rzecz w Mundusie. Tu dano jej nie posadę, lecz stanowisko, na którem będzie mogła wykazać swoją pożyteczność dla firmy. Nie miała wprawdzie zbyt wy-
Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Trzecia płeć.djvu/30
Ta strona została uwierzytelniona.
28