Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Trzecia płeć.djvu/316

Ta strona została uwierzytelniona.

to znaczy: w dziewięćdziesięciu wypadkach na sto — ślepota.
— Jak się pani czuje? — zapytał lekarz.
— Dziękuję — odpowiedziała. — Wstanę.
Ciężko podniosła się i przesunęła wzrokiem po gabinecie. Biały zegar między oknami wskazywał dwunastą.
— Gdzie jest moje dziecko? — wydobyła z siebie.
— Proszę, niech pani będzie spokojna — łagodnym tonem powiedział lekarz — uradziliśmy z kolegą Szermanem umieścić córeczkę pani tu, w klinice. Choroba jest poważna i wymaga stałej lekarskiej opieki. I mogę pani zaręczyć, że opieki tej nie zbraknie. Zrobimy wszystko, co leży w naszej mocy. Córeczka pani otrzymała osobny pokój i wszystko co potrzeba. Kolega Szerman jest teraz z nią.
— Boże, Boże...
— Pani zaś może nawet uzyskać pozwolenie na nocowanie przy dziecku. Wstawi się drugie łóżko. Już ja to uzyskam dla pani. Teraz jednak trzeba się opanować. Muszę mieć od pani szczegółowe informacje, dotyczące historji choroby.
— Proszę, jestem do pańskiej dyspozycji.
Doktór wyjął dużą porubrykowaną kartę i zaczął pisać. Imię, nazwisko, daty... Nadszedł i Władek. Oświadczył, że Litunia usnęła.
Pomimo późnej pory, Anna pojechała do domu i zabrawszy naprędce najpotrzebniejsze rzeczy, wróciła do kliniki oftalmologicznej. Nie spała całą noc, zrana zaś zatelefonowała do biura, prosząc Minza o zwolnienie, z powodu ciężkiej choroby dziecka. Minz wypytał o co chodzi, a dowiedziawszy się, że dziecko jest w klinice, orzekł, że opieka Anny wydaje mu się zbyteczną i dlatego zwolnić jej nie może.
Była bezsilna. Nie mogła przecie wbrew wyraźnemu

314