cać się więcej do Szumańskiego, a wszystkie szykany wiedźmy znosić z pogardliwą obojętnością. Gdy jednak w sześć tygodni później zdarzył się wypadek z „Kompanją Horst“, nie wytrzymała.
Rzecz miała się tak: „Kompanja Horst“ zwróciła się z propozycją odstąpienia Mundusowi zorganizowanej już wycieczki do portów Bałtyckich na czterysta osób. Panna Stopińska odesłała ofertę Annie z aroganckim napisem: „sprawdzić kalkulację i złożyć wniosek w ciągu trzech dni“.
Anna zrobiła swoje. Kalkulacja „Horsta“ była naciągnięta, wycieczka mało atrakcyjna, pora — maj — zbyt wczesna, jak na bałtycką temperaturę, urlopy osób lepiej sytuowanych zaczynają się przeważnie od czerwca, czyli o zdobyciu czterystu amatorów nie było co marzyć. Napisała wniosek odmowny i odesłała ofertę do dyrekcji. Ponieważ zaś oczywistość nieopłacalności wycieczki uderzała w oczy, w swoim wniosku nazwała ofertę „naiwną“ nie bez zamiaru dotknięcia tem panny Stopińskiej, która mogła podobną propozycję „Horsta“ potraktować poważnie.
Nazajutrz Anna, ku swemu zdumieniu i oburzeniu, otrzymała dyspozycję opracowania tej, niedorzecznej, wycieczki. Było to zrobione tylko jej na złość, lecz Anna nie przypuszczała, by panna Stopińska mogła posunąć się aż do szkodzenia interesom firmy. Nie podejrzewała jej wprawdzie o wzięcie łapówki od „Horsta“, ale tak to mogło wyglądać.
Wówczas właśnie po raz drugi Anna zażądała audjencji u dyrektora. Była pewna wygranej, pewna zdemaskowania tej zawziętej baby i podcięcia jej wydętego autorytetu.
Tym razem Szumański zachował się wprost niegrzecznie. Nie tylko nie podał ręki, lecz nawet nie wskazał Annie krzesła. Chodził po pokoju i gdy rze-
Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Trzecia płeć.djvu/334
Ta strona została uwierzytelniona.
332