Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Trzecia płeć.djvu/34

Ta strona została uwierzytelniona.

i słyszała, że wołano nań zabawnem imieniem „Buba“. Panna Buba, jak się obecnie okazało, zajmowała się przyjmowaniem zapisów na wycieczki krajowe.
Po prezentacji Minz wrócił do siebie, a Komitkiewicz zaczął zaznajamiać Annę z treścią i techniką roboty. Mówił tak zwięźle, tak przejrzyście i tak inteligentnie, że rozumiała wszystko i odrazu orjentowała się w każdej kwestji. W tym czasie raz po raz ktoś wpadał do boksu: chodziło o rozstrzygnięcie, o decyzję, o wskazówkę czy podpis i Komitkiewicz przy każdej takiej sprawie tłumaczył Annie, na czem to polega i dlaczego należy postąpić tak, a nie inaczej.
Zresztą typ spraw nie odbiegał zbytnio od tych, z jakiemi miała dawniej do czynienia w Ajencji Turystycznej, tylko skala była tu znacznie większa.
Podczas przerwy obiadowej, jadąc na Polną była w wyśmienitem usposobieniu. Teraz już nie miała żadnych obaw; nie święci garnki lepią, a ona za kilka dni będzie się czuła w Mundusie, jak u siebie w domu. Już dzisiaj zauważyła pewien błąd w trasie wycieczki do jezior Augustowskich. Nie wzięto pod uwagę letniego rozkładu jazdy, w którym był osobowy direct do Suwałk. Pamiętała to jeszcze z dawnej praktyki. Wogóle pamięć miała doskonałą, aż może zadobrą. Pamiętała setki numerów telefonicznych, adresów, dat, nazwisk, które były już oddawna niepotrzebne i stanowiły tylko balast.
W domu zastała piekło. Żermena robiła awanturę mężowi o jakiś niezapłacony rachunek. Kubuś czerwony z irytacji płaczliwym głosem dowodził, że nie może być Duchem Świętym i pamiętać o wszystkich wydatkach, jakie jej spodoba się zrobić, że właściwie nie widział jej od trzech dni wcale i wogóle niech sobie Żermena nie myśli, że on ma drukarnię banknotów. Argumenty te, jakkolwiek niewątpliwie ważkie, nie skutko-

32