Szybko odszukała w katalogu numer i zadzwoniła:
— Czy zastałam panią Szczedroniową?
— Owszem, w tej chwili poproszę — odpowiedział jakiś głos.
Panna Buba przerwała wycieranie błędów i podniosła na Annę roziskrzone oczy:
— Pani Szczedroniowa? To ta sławna literatka? Pani zna ją osobiście?...
Anna nie zdążyła odpowiedzieć, gdyż właśnie w słuchawce odezwała się Wanda.
— No, nareszcie cię złapałam — zawołała Anna — już drugi dzień jestem w Warszawie. Nie mówił ci Stanisław, że dzwoniłam?
— Jak się masz, Anko, owszem mówił. Szalenie chciałabym cię zobaczyć. Czy na długo przyjechałaś?
Głos Wandy zmienił się prawie do niepoznania: mówiła bardzo wolno, cicho i cedząc wyrazy, jak mówią ludzie chorzy lub bardzo zmęczeni. Zastanowiłoby to Annę, gdyby nie była przyzwyczajona do podobnych objawów u kuzynki. Pokrótce powiedziała jej, że przenosi się do Warszawy i że zamieszkała u jej matki w swoim dawnym pokoju. Umówiły się na wieczór u Wandy i Anna położyła słuchawkę.
— Pani zna tak dobrze Wandę Szczedroniową — zawołała panna Buba — droga, kochana pani, jak ja strasznie byłabym pani wdzięczna!... Gdyby pani tylko zechciała!
— O co pani chodzi?
— Pani nie ma pojęcia, jak bardzo pragnęłabym być jej przedstawiona! Czy pani ją od dawna zna?
— To moja cioteczna siostra.
— Ach! Mój Boże!
— A dlaczego pani chce ją poznać? — z zaciekawieniem zapytała Anna.
— Właściwie... Ja mam przyjaciółkę... Otóż ona
Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Trzecia płeć.djvu/39
Ta strona została uwierzytelniona.
37