i ja i jeszcze jedna moja koleżanka szkolna strasznie chciałybyśmy poznać panią Szczedroniową. Jola, ta moja przyjaciółka, mówi, że to najmądrzejsza i najdzielniejsza kobieta na świecie, że ona pierwsza z kobiet śmiało postawiła...
— Panno... Bubo — przerwała Anna — pomówię o tem z panią innym razem. Teraz są godziny biurowe.
Panna trochę się speszyła, ponieważ jednak w tej właśnie chwili wszedł Komitkiewicz, porozumiewawczo skinęła głową, zebrała swoje papiery i wyszła.
Komitkiewicz rzucił wprawnem okiem na biurko:
— Gumka była w robocie? — zaśmiał się.
— Ale pan jest spostrzegawczy! — zdziwiła się Anna.
— Nie, tylko z panną Bubą jest zawsze tasama historja: robi moc błędów ortograficznych. Razu pewnego napisała wschód przez h, u i t. Wshut! I to na pokwitowaniu wystawionem profesorowi Leszkowskiemu, temu poloniście. Awantura oparła się wówczas aż o Minza.
— Że też nie wydalono tej małej...
— Ma protekcję, na której nam zależy. Zresztą zarabia u nas tylko sto czterdzieści miesięcznie.
— I to jej wystarcza?
— Na szpilki. Ma podobno zamożnych rodziców. W Mundusie nie ona jedna jest w takiej sytuacji, a w Warszawie naliczy się podobnych panieneczek kilka tysięcy. Zarabiają na perfumy, puder i kredki do ust.
Komitkiewicz powiedział to tonem lekkim, lecz Anna odczuła intencję i odpowiedziała:
— Tak, mężczyźni wydawaliby taką pensję na papierosy i krawaty.
— Nie, proszę pani. Mężczyźni otrzymywaliby większą, która starczyłaby na utrzymanie rodziny.
— Pan jest przeciwnikiem pracy kobiet?
Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Trzecia płeć.djvu/40
Ta strona została uwierzytelniona.
38