Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Trzecia płeć.djvu/63

Ta strona została uwierzytelniona.

szanowni intelektualiści żonglują terminami naukowemi, absolutnie ich nie rozumiejąc!
— Wyraziłam się nieściśle? — obojętnie zapytała Wanda.
Nieścisłe?!... Ależ Boże broń! Wyraziłaś się bezmyślnie!
— Panie Stanisławie, — odruchowo odezwała się Anna, lecz on nawet tego nie dosłyszał.
— Kryształ o powikłanej budowie! — krzyczał. — Czy za to nie należy zamykać w więzieniu?! Kryształ pod światło, moja droga, nie daje żadnych kolorów! Kolory daje farbiarz! Do stu djabłów, kryształ rozkłada światło! I te znakomite „niemal wszystkie kolory“! Cha!... cha, cha... Prawie takie, jak tęcza! A pozatem jest prostolinijny, powikłany! Otóż to! U was tak wszystko. Chaos wyobraźni, chaos pojęć i zwyczajna bezczelność! No tak, bezczelność, bo trzeba być bez cienia wstydu, by używać słów, których się nie rozumie. Oto wasz intelektualizm!
— Dlaczego „wasz“? — przerwała Wanda.
— Więc twój — poprawił się z pasją Szczedroń — twój intelektualizm. Operowanie rzeczami fałszywemi. To tak, jakby ktoś nie znał ortografji, a chciał pisać artykuły. Niechże pan sam powie, panie Dziewanowski, niech pan powie, czy tak, czy nie?
— Trudno tu o kategoryczną odpowiedź — z namysłem zaczął Dziewanowski.
— Oczywiście — zaśmiał się zjadliwie Szawłowski — kategoryczność to nie dla pana.
— Jednakże!? — domagał się Szczedroń.
— Więc zasadniczo pan ma prawdopodobnie rację. Należałoby operować wyrażeniami ścisłemi. Jednak skoro i tak rozumiemy się... Ścisłość byłaby chyba balastem...
— Dla kobiecego umysłu — wtrącił Szczedroń.

61