Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Trzecia płeć.djvu/69

Ta strona została uwierzytelniona.

otrzymywał od stryjenki tytułem jakichś działów rodzinnych, właściwie rzecz biorąc, wystarczała na opędzenie najniezbędniejszych wydatków, nic nie zmuszało go do szukania sposobów powiększenia budżetu. Ilekroć robił coś w tym kierunku, wynikało to z nacisku, wywieranego nań przez stryjenkę, która od czasu do czasu wpadała w ambicje rodowe, lub naskutek żądania kobiety, która dopatrywała się w nim zapoznanego genjusza.
Lubił wprawdzie ten przymus i bez oporu poddawał się mu tak długo, aż dany plan nie ulegał przekreśleniu mocą okoliczności przeciwnych.
Jednym z zasadniczych czynników we wszystkich jego niepowodzeniach był niewątpliwie jego chroniczny brak woli i Dziewanowski doskonale zdawał sobie z tego sprawę.
— Moja wola jest nienaładowanym akumulatorem — mówił kiedyś Wandzie — natężenie tej woli wyraża się nikłym prądem, niezdolnym zarówno do wytrwałego działania, jak i do nagłego wybuchu.
A właśnie Wanda mniej niż inne kobiety umiała i chciała podsycić jego energję. Mówiła wprawdzie czasami:
— Powinieneś napisać studjum o inteligencji. Koniecznie zabierz się do tego.
Lecz już nazajutrz zapominała o tej konieczności i prosiła, by zrobił nowy przekład Homera, lub też wystarał się dla siebie o posadę w Mundusie. Impulsy były słabe i różnokierunkowe, to też nie dawały żadnych wyników. A Dziewanowski czuł, że pod innym, bardziej konsekwentnym i mocniej nasilonym wpływem znalazłby dość wytrwałości do takiego czy innego działania. Wandzie jednak na tem nie zależało. Chciała go mieć dla siebie i wyłącznie dla siebie, chciała, by całą swoją istotą koncentrował się w ich wzajemnym stosunku, by

67