Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Trzecia płeć.djvu/73

Ta strona została uwierzytelniona.

kościoła dzieci z litością patrzyły na owe ujarzmione masy i różnice, jakie dostrzegały między swojemi schludnemi ubrankami a ubogim tłumem, tłumaczyły sobie jego ciemnotą. Sfera życia płciowego nie miała dla nich zagadek. Dziewięcioletni podówczas Kazik i sześcioletni Maryś byli obecni w sypialni matki, by na jej żądanie widzieć, jak przychodzi na świat mała czerwona i płacząca istotka, ich nowa siostrzyczka Irenka. Dla obu chłopców, szczególniej zaś dla Marjana chwila ta była obrazem tak potwornym, że długo potem budził się w nocy z krzykiem przerażenia. Dorastał z przekonaniem, że życie jest okrutne, surowe i krzywdzące, że najlepiej trzymać się od ludzi tak daleko, jak tylko się znajdował. Ojciec umarł mu, gdy miał zaledwie lat osiem, matka w pięć lat później. Jeżeli śmierci jej nie odczuł zbyt dotkliwie, było to wynikiem ich wzajemnego stosunku. Pani Dziewanowska nigdy nie pieściła dzieci, nigdy nie gawędziła z niemi. Tę odrobinę czasu, którą mogła im poświęcić, zużywała na rozmowę, na wyjaśnienia, na wskazówki i uwagi. Był to system racjonalny, wychowawczy, raczej oficjalny. Matka była poprostu instancją, dla której miało się nie miłość, nie pietyzm, lecz szacunek i ufność. W mniejszym stopniu te same uczucia budziła miss Trusby, a gdy obu nie stało — stryjenka Barbara Dziewanowska.
Marjan przypuszczał, że to właśnie wywarło decydujący wpływ na powstanie w nim wręcz organicznej potrzeby obcowania z kobietami, których wpływom mógłby z inercyjnem zaufaniem ulegać, które stanowiły indywidualność, rzucającą dostatecznie wielki cień, by w nim można było czuć się zależnym, bezpiecznym i spokojnym. Nie szukał takich kobiet, lecz spotkawszy, nie mógł przejść obok nich obojętnie. Pociągały go, jak magnes pociąga ku sobie luźne opiłki żelazne. To zatrzymywało go przy Wandzie, o tem nie wątpił.

71