Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Trzecia płeć.djvu/76

Ta strona została uwierzytelniona.

kach. Zwykle przy takich okazjach dyskutował z Wandą nie dotykając wszakże meritum sprawy. Spór zasadniczy irytował Wandę, jeżeli irytacją można było nazwać lekkie rumieńce i ledwie dostrzegalne podniecenie. Dziś jednak czuł się trochę rozleniwiony i wiedząc, że i tak wiele nie wskóra, ograniczył się do sprostowania kilku mylnych odwołań się do autorytetów, które nie miały sposobności dzielenia poglądów z autorką artykułu.
Trochę zmartwiło to Wandę, gdyż należało z gruntu przerobić dwa „acapity“, co znacznie osłabiało ekspresję:
— Wiesz, mój drogi, — powiedziała, zawijając korektę — że nie mam ochoty do tych zmian.
— Jednakże wydają mi się konieczne.
— Ach, nikt napewno nie spostrzeże tego, zresztą kto u nas czytał Massinsa, czy Hebinga?!
— No, naprzykład, chociażby ja.
— Ty jeden.
— Napewno znajdą się i inni — nalegał.
Wanda wzruszyła ramionami:
— Czytałam to dziś Bernardowi i jeżeli on nie zauważył...
Marjan pojednawczo kiwnął głową:
— Jak chcesz. Nie wątpię, że lepiej odemnie wiesz, co czytają u nas. Szawłowski jednak nie może być przykładem dla tej prostej przyczyny, że on wogóle nic nie czyta.
— Przesadzasz — spokojnie zauważyła Wanda.
— Bynajmniej. Nie przeczę, że kiedyś coś-nie-coś przeczytał. Może zatem niektóre rzeczy Hebinga zna, natomiast ani Massinsa, ani żadnego z nowszych nie tknął. Twój mąż utrzymuje, że Bernard czyta tylko własne książki. Będzie mu to policzone na tamtym świecie, jako umartwienie dobrowolne. Ale, chciałem ci zwrócić uwagę na ten utarty zwrot: na tamtym świecie. Czy

74