Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Trzecia płeć.djvu/79

Ta strona została uwierzytelniona.

przecie wstydzi się swego braku decyzji i wiecznego cofania się.
Spojrzał w lustro i stwierdził, że jest zaczerwieniony. Ta nikła i właściwie bezosobista kompromitacja już go wzburzyła. Każdy podobny wypadek przyczyniał się do coraz postępującego niedowładu woli, do odruchowej obawy przed jakiemkolwiek działaniem. Położył się i wrócił do „Pamiętników“ Manon Roland de la Platière, energji żyrondystów. Jej mąż odebrał sobie życie w dniu, gdy dowiedział się o zgilotynowaniu ukochanej żony, która miała wówczas coś około pięćdziesiątki. To jest miłość. Miłość wogóle równa się poświęceniu i zatraceniu siebie... To ofiara. Nie byłby do niej zdolny. Manon Roland miała płomienne oczy, które fascynowały mężczyzn i płomienny temperament, a nadto żelazną wolę. Pani Anna Leszczowa jest zupełnie inna. Przymknął oczy i usiłował zmusić wyobraźnię do przywołania jej sylwetki w szarym obcisłym kostjumie... Jakiś inny jest jej spokój. Manon panowała nad sobą, Wanda jest spokojna zupełnie inaczej. Jest to spokój dionei, spokój sieci pajęczej, intensywny spokój ciemności, w której bezgłośnie coś się dzieje. Spokój Anny... Nie umiał tego określić.
Wstał, wziął kapelusz i wyszedł z domu. Do kawiarni trzeba było skręcić na prawo, lecz zegar na rogu wskazywał siódmą. O siódmej Anna wychodzi z Mundusu. Zawrócił i bardzo wolno szedł przed siebie.
Wychodziła właśnie z biura, lecz nie była sama. Towarzyszyła jej jakaś młoda panienka. Gdy go mijały, szybko odwrócił się do witryny sklepu i tylko w szybie widział odbicie jej postaci.
— Co za głupota i jakie to męczące — pomyślał.
W kawiarni, jak zwykle o tej porze, był tłok, gwar, wszystkie stoliki zajęte. Nad kontuarem kasy wznosiła się masywna pełnobiusta pani Markiewiczowa, tak

77