Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Trzecia płeć.djvu/83

Ta strona została uwierzytelniona.

stawieniu idą na dancing z bokserem, szalenie miłym chłopcem i z Anną, po którą muszą wstąpić na Polną, gdyż jeszcze nigdy w Adrji nie była.
— A może i wybyście się wybrali? — zakończyła swą tyradę.
Wanda spojrzała na Marjana, lecz ten zanim jeszcze przyszło mu na myśl, że nie ma pieniędzy, oświadczył, że nie pójdzie. Decyzja negatywna była dlań zawsze łatwiejsza niż pozytywna. Pomimo tej rezygnacji przez cały wieczór nie mógł zapomnieć o Annie i zły był o to na Żermenę.
— Twoja bratowa — powiedział Wandzie — jest dla mnie najjaskrawszym dowodem bezcelowości życia. Pomyśl tylko w jakiem tempie porusza się ona wśród zdarzeń i poco to robi? Chrząszcz w zamkniętem pudełku.
— Nie sądzę — zaprzeczyła Wanda. — Żermena wydobywa maksimum przyjemności z życia. Łyka je haustami. A jeżeli chodzi o tempo, to kwestja temperamentu, zakres zaś upodobań jest dla każdego do wyboru. Sam jesteś do pewnego stopnia epikurejczykiem.
— Ale u niej to nie epikureizm! — To hedonizm. Dyktatura naskórka.
— Każdemu wolno poddać się dyktaturze tego czy innego swego organu.
— Gdybym umiał naśladować Szawłowskiego, powiedziałbym: nieprawda! Płeć! Kompleksy! Freud! A reszta to zbieg wypadkowości. Żermena ma rację. Nie walczyć z tem, co jest naszą istotą! Niby gdzie jest napisane, że trzeba się przemagać? Co?
Wanda z uśmiechem przyglądała się jego wysiłkom w naśladowaniu Bernarda. Sama wyznawała i propagowała te poglądy, lecz przepadała za taką karykaturą, jaką dawał Marjan.

81