wać się, a Adam miał wczoraj „vin triste“, po którym nazajutrz miewa zwykle katzeniammer. Ja wstałem wcześniej ze względu na pogodę. Myślałem, że może pani zechce przejechać się.
— Pan jest bardzo uprzejmy. Rzeczywiście przejażdżka dziś może być miła. Z przyjemnością skorzystam z tej propozycji, jeżeli to uszkodzenie da się naprawić.
— Już jest w porządku. Umyję tylko ręce. Za trzy minuty wrócę.
Wrócił ze skórzanym płaszczem na ręku.
— Zabrałem to na wszelki wypadek — powiedział. — Może pani każe podnieść budę? Wtedy przyda się, bo jednak na otwarte auto jest pani za lekko ubrana.
— Dziękuję panu, wołałabym otworzyć budę — uśmiechnęła się doń i pomyślała, że Irwing jest wyjątkowo uważnym i sympatycznym chłopcem.
Skórzane palto Freda na Kate sięgało aż do ziemi. Siedli i wóz ruszył.
— W skrzyneczce przed sobą znajdzie pani okulary — odezwał się, gdy mijali ostatnie wille Zakopanego. — Ponieważ lubi pani wrażenie szybkości, podniosę szybę, jeżeli pani pozwoli.
A po chwili dodał:
— Nie zwiększę szybkości poza bezpieczeństwo. Wprawdzie szosa jest śliska, ale ten wóz świetnie trzyma się drogi.
— Nie mam żadnych obaw, ufam panu, jako kierowcy.
— Postaram się zdobyć pani zaufanie i pod każdym innym względem.
Nic na to nie odpowiedziała i rozmowa się urwała, gdyż dodał gazu, a pęd powietrza uderzał ze zbyt wielką siłą. Wbrew temu co mówił Gogo, wóz wydał się Kate wręcz fenomenalny. Na prostych odcinakach szosy wyciągał ponad sto dwadzieścia, na wirażach nie zwalniał poniżej dziewięćdziesięciu, dość poważne wzniesienia brał bez najmniejszego wysiłku.
Miewała czasami chwilę emocji, gdy na ostrych zakrętach nad przepaściami tył wozu zarzucał.
— Jednak nie trzyma się drogi zbyt dobrze — odezwała się po jednym z takich momentów.
— Przeciwnie, świetnie — uśmiechnął się Irwing. — Te za-
Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Trzy serca.djvu/106
Ta strona została skorygowana.