rasą, z jego manierami wielkiego pana, miałby być prostej wiejskiej dziewczyny, chłopki, która zaledwie czytać i pisać umiała?... Nie. To może być tylko maligna konającej!
Kate pochyliła się nad nią:
— Michalinko, proszę zastanowić się. Przecież to co Michalinka mówi, jest nie do uwierzenia!
Stara kobieta potrząsnęła głową:
— To święta prawda. W obliczu Boga ją panience wyznaję.
Zamieniłam te niemowlęta. Szatan podkusił... Całe moje życie od tego czasu było jednym cierpieniem i jednym strachem przed karą Boską! Nie raz, sto razy chciałam wyznać prawdę, ale odwagi nie starczyło. Dlatego i do spowiedzi przez tyle lat nie chodziłam. Bałam się. A co o mnie pani hrabina, panienka, albo kto dobre słowo powiedział, to tak jakby mnie nożem w serce. Już nie raz chciałam się przyznać, ale zawsze on, Aleksander, straszył mnie i odmawiał: — Nie bądź głupia, co stało się, tego nie odrobisz, niech już tak zostanie. A to wypędzą cię i twego syna wypędzą i zdechniesz z głodu, a jeszcze do więzienia pójdziesz...
Kate przetarła czoło:
— Jaki Aleksander?... O jakim Aleksandrze Michalinka mówi?...
— O jakimże, o tym złym duchu, o Żołoniu, co kamerdynerem u nieboszczyka pana hrabiego był.
— O tym starym Aleksandrze, co mieszka za folwarkiem na dożywociu?
— A o nim. On jeden wiedział. Przyłapał mnie, jakem dziecko wynosiła i on jeden poznał po znaku rodzinnym. Ale młoda wtedy byłam i ładna, a on stary, złakomił się na mnie. To i przysiągł, że pary z gęby nie puści. Niech mi Bóg przebaczy, bo mój grzech większy...
Z całego chaosu i nawału tych okropnych nowin Kate wyłowiła jeden szczegół, który wydał się jej ważny:
— O jakim znaku rodzinnym Michalinka mówi? — Na prawej nodze nad kostką panienko, mam taką myszkę brązową i mój syn ją ma... Tak, panno Kasiu, tak. Grzech mój straszny, a dusza moja w ręku Boga. Niech mnie sądzi,
Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Trzy serca.djvu/13
Ta strona została skorygowana.