— Nie używaj takich słów, Gogo.
— Ale wierzysz mi?
— Wierzę, wierzę. Dobranoc, Gogo.
Gdy zamknął za sobą drzwi, ścisnęła rękami skronie i tak długo siedziała w bezruchu. Potem podniosła się ciężko i zabrała się do swoich codziennych zajęć. Trzeba było przeliczyć brudną bieliznę do prania, sprzątnąć w dwóch pokojach, wyczyścić srebra, no i doprowadzić do porządku łazienkę. Kręciło się jej w głowie, gdy zabrała się do tego, wołała jednak rozchorować się, niż kazać Maryni zająć się tą robotą. Już i tego wstydziła się przed nią, że służąca nie mogła nie słyszeć późnych powrotów Goga i jego bełkotów.
Około pierwszej w przedpokoju rozległ się dzwonek. Kate, ścierająca kurze w gabinecie, słyszała jak Marynia otworzyła drzwi, i później odgłosy rozmowy.
Po chwili Marynia weszła i powiedziała szeptem, podając bilet wizytowy:
— Przyszedł jakiś młody pan. Pytał o naszego pana, a kiedy powiedziałam, że pan śpi, zapytał czy jest pnai.
Kate spojrzała na bilet i drgnęła. Na bilecie było tylko imię i nazwisko: Roger Tyniecki.
— Czego on może chcieć — przemknęło jej przez głowę.
I ogarnął ja wielki niepokój. Była niemal pewna, że przyjechał, by zawiadomić Goga, że obniża rentę, lub nawet cofa ją zupełnie.
— Po co Marynia powiedziała temu panu, że pan śpi — odezwała się karcąco. — Mówiłam już Maryni nie raz, że trzeba zawsze najpierw mnie spytać. Niech Marynia prosi tego pana tutaj.
Prędko zdjęła fartuch i odłożyła ściereczkę. Wszedł i zatrzymał się przy drzwiach. Zmienił się bardzo, prawdopodobnie dlatego, że nigdy nie widziała go tak ubranego. Miał na sobie dobrze skrojone brązowe ubranie i ciemnoczerwony krawat. Poza tym nosił teraz krótki, przystrzyżony wąs. Jego spojrzenie wydało się Kate krytyczne, ostre i przenikliwe.
— Najmocniej panią przepraszam za moje najście — powiedział. — Właściwie miałem interes do męża pani. Skoro
Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Trzy serca.djvu/136
Ta strona została skorygowana.