nie chcę imponować, a wymagania i potrzeby mam skromne.
Ale dlatego właśnie widzę racji dla której ktoś inny miałby te pieniądze marnować.
— Rozumiem pana — powtórzyła Kate, nie podnosząc oczu.
Jego oschły ton i te sztywne mentorskie słowa sprawiły jej niemal fizyczną przykrość. Oto nie z własnej winy musiała znosić te upokorzenia, musiała wysłuchiwać jakby strofowania, jakby nagany. Jakże bardzo zmienił się ten człowiek. Lubiła go dawniej, gdy był nic nie znaczącym panem Maćkiem. Pod jego służbistością i poprawnością oficjalisty wyczuwała wówczas naturę jak się zdawało, wrażliwą, zdolną do wzruszeń i ofiarności! Był w domu czymś miłym, dyskretnym sprzętem, który się zna i do którego ma się zaufanie, oparte nietylko na znajomości, ale i na przeświadczeniu, że wewnętrzna jego wartość wyklucza jakikolwiek zawód.
I jakże się zmienił. Osiągnięte bogactwo zrobiło zeń pewnego siebie, oschłego i szorstkiego człowieka, który w poczuciu swej przewagi materialnej dyktował, zapewne słusznie i sprawiedliwie, ale jakże poniżające warunki, potrafił być obojętny, bezwzględny i tak tanim kosztem wspaniałomyślny.
— Nie wiem kiedy wrócę do kraju — mówił, nie zmieniając tonu — zamierzam odbyć większa podróż i prawdopodobnie zatrzymam się na dłużej w kilku miastach zachodniej Europy. Obecnie nie jestem w stanie podać swoich przyszłych adresów. Jeżeli tedy pani będzie chciała porozumieć się ze mną, proszę kierować listy do mecenasa Himlera, który mi je prześle.
Zrobił pauzę i mówił dalej w taki sposób, jakby nauczył się tego na pamięć:
— Gdyby zaszły jakieś okoliczności, że wolałaby pani nie mieszkać w Warszawie, proszę panią najuprzejmiej nie zapominać, że jestem pani krewnym i że dla pani Prudy zawsze stoją otworem. Może je pani zawsze uważać za swój dom tak jak było dawniej.
Chciała odpowiedzieć, że nie przewiduje takich okoliczności, że w żadnym wypadku nie skorzysta z łaskawego chleba ofiaro-
Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Trzy serca.djvu/140
Ta strona została skorygowana.