Napełniły salkę śmiechem, swoją żywotnością i kobiecością, opowiedziały kilka plotek, kilka dowcipów zebranych w ciągu dnia po kawiarniach i wyniosły się, zapowiadając, że przyjdą do Moulin Rouge.
W drzwiach rozminęły się z Chochlą i Tukałłą.
— Noga moja nie postanie więcej w tym kresowym kuble od pomyi — grzmiał Tukałło na powitanie. — Takie flaki dać człowiekowi, który od rana o niczym innym nie marzył. Nakarmili mnie goryczą. Jadł kto z was gorzkie flaki?... Rzecz na pozór nie do uwierzenia. I w dodatku spotkaliśmy tam Tinę Dabermann.
— Była z jakimś okropnym typem — zachichotał z zadowoleniem Chochla. — Speszyła się strasznie. O on, wiecie z taką kurzą szyjką. W kąciku siedzą, jak dwa szczurki. Cha, cha, cha...
Byli już obaj ożywieni, oskrobani z rdzy wczorajszej pijatyki.
— Aleście tam siedzieli — z wyrzutem powiedział Załucki.
— Wypiliśmy po mierzawcu — przyznał się Tukałło.
— Wyszlibyśmy też wcześniej, ale Tina była tak nieszczęśliwa z powodu naszej obecności, że baliśmy się wyjść, by nagłe szczęście jej nie zabiło. Hej, panie Dolmacz! Jest tu gdzie dyrektor, to jajko wielkanocne ichtiozaura?
Ostatnie słowa wypowiedział wprost do dyrektora Dolmacza, który stał nad nim z jadłopisem w ręku i z całą powagą, powiedział teraz:
— Jestem, proszę szanownego pana.
— Ach, co za miłe spotkanie — wyciągnął doń rękę Tukałło. — Przede wszystkim muszę pana w imieniu doktora Muszkata zapytać, czy determinizm paliatywny w kategoriach absolutu antycypuje w apercepcji aspektów retrospektywnych, respective przekrojów horyzontalnych introspekcji formikularnej antynomij fekalnych i jeżeli tak, to dlaczego?
— Bo tak już jest, proszę szanownego pana — z rezygnacją rozłożył tłuste rączki dyrektor, jakby ubolewając nad tym, że nic tu poradzić nie może.
— Bardzo pan to subtelnie zdefiniował — poważnie przyznał Tukałło. — A teraz, czy może pan zamówić dla mnie w
Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Trzy serca.djvu/176
Ta strona została skorygowana.