— Tak. Uważam ją za najlepszą z twoich.
Łada zaśmiał się mile dotknięty:
— To jeszcze nie komplement. Ale cieszę się, bo jednak chcę pisać soraz lepiej i wiem, że piszę coraz lepiej. Doświadczenie, rutyna, chociażby to. Może potrafiłbym dać coś naprawdę dobrego, gdybym żył w waszych warunkach. Ale nie wtedy, gdy człowiekowi dudni od rana w uszach od kłótni w kuchni, gdy musi oddychać odorami prania, czy znosić ustawiczny smród gotowanych kalafiorów, lub przysmażonej cebuli. To jest życie rodzinne. Was nic nie zmusza do przyglądania się krostowatej kuchcie, do słuchania przez drzwi gderliwych tyrad zapracowanej kobiety i do człapania jej pantofli. Wam nie zabierają przygotowanych korekt do zapakowania narciarskich butów. W niedzielne popołudnie nikt was nie zmusza do wysłuchiwania dowcipów kochanych gości o nagniotkach i o brudnych skarpetkach.
Wstrząsnął się i wypił duszkiem kieliszek.
— Nie wolno artyście dotknąć tej grząskiej, małomieszczańskości — mówił ponuro. — Wystarczy raz jej dotknąć stopą, a wciągnie człowieka, pochłonie i nie ma żadnej nadziei i ratunku. Nie, nie tylko obowiązki, ale i uczucia... kiedy przed laty żeniłem się, nieboszczyk Wilhelm Rudzki, który darzył mnie, smarkacza podówczas, przyjaźnią i poparciem, mówił: — Unikaj intelektualistek! Nic groźniejszego dla artysty, jak kobieta wtrącająca się do jego twórczości. Wpływ jej zawsze będzie fatalny. Szukaj gęsi, szukaj mieszczki, szukaj kury domowej. Będzie gąbką na szarzyznę i codzienność, a zostawi cię samego w świecie ducha. Pamiętaj, że artysta musi być samotny. Gdy do regionów Sztuki wpuści swoją kobietę, zamieni je w kojec.
Zaśmiał się ironicznie:
— Nie brał pod uwagę jednej rzeczy ten mądry Rudzki. Nie przewidział tego, że z ojca trudno jest wzlecieć do regionów Sztuki.
— Wilhelm Rudzki! — wydął wargi Tukałło. — Cóż Wilhelm Rudzki?... Była to beczka truizmów. Stragan z dewocjonaliami, detaliczna wyprzedaż katechizmów ma wszystkie oko-
Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Trzy serca.djvu/180
Ta strona została skorygowana.