Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Trzy serca.djvu/198

Ta strona została skorygowana.

nami, byśmy je łechtali błyskotliwością, drażnili zaskoczeniami i takie fintifluszki. No i dostosowujemy się.
— Nie zawsze — po namyśle bąknął Polaski.
— Zawsze.
— A pani Kate?
Tukałło wzruszył ramionami:
— Ach, to zupełnie coś innego.
— Nie, nie, — upierał się Polaski. — Chcę, byś się wypowiedział. Przecież u niej w domu nasze rozmowy bynajmniej nie schodzą z poziomu. A nie nazwiesz jej chyba „ciotką kulturalną“. Więc do jakiej kategorii kobiet ją zaliczysz?
Tukałło zamyślił się:
— Do żadnej — powiedział, pociągając wino drobnymi łykami. Do żadnej. Po prostu dlatego, że ona w ogóle nie jest kobietą.
— Absurd — skrzywił się Polaski. — Szczyt kobiecości.
— Otóż mylisz się. Zewnętrzność, wdzięk, sposób bycia to jeszcze nie wszystko. Ona nie jest kobietą w znaczeniu psychicznym.
— Więc kim jest?
— Istotą.
— To nic nie wyjaśnia.
— Owszem. Weź dziecko, jakiegoś chłopca, czy dziewczynkę. Czasami oczywiście płeć zaznacza się w psychice bardzo wcześnie, ale zdarza się częściej, że jej jeszcze nie ma. Ani mężczyzna, ani kobieta. Zatem istota.
Polaski potrząsnął głową.
— Nie zgodzę się z tobą. Jeżeli chodzi o panią Kate, przy jej dojrzałości, kompletnej dojrzałości...
— Otóż nie. To nie jest dojrzałość — przerwał Tukałło. — Dojrzałość polega na zdeklarowaniu się płci. Nie tylko pod względem fizycznym, ale i duchowym. Gdy stanie się dojrzałą kobietą, z miejsca przestaną ją interesować te zagadnienia, które nas zajmują. Zdobędzie od razu gotowiuteńki komplecik zainteresowań „dla pań“.
— Albo, musisz przyjąć i drugą ewentualność, że jest jeszcze jedna kategoria kobiet, której nie chcesz widzieć.