odczuć sympatię, której nie ośmielał się jej okazywać i życzliwość, której nie umiał zamaskować. Jeżeli traktował ją zawsze z najgłębszą czcią, wiedziała, że to nie z racji pozycji w pałacu. Lubili ją zresztą wszyscy i Kate byłaby zarówno zdumiona jak nieszczęśliwa, gdyby znalazł się ktokolwiek żywiący wobec niej nieprzyjazne uczucia. Zachwycone sporzenia, serdeczne uśmiechy, ciepłe słowa wytwarzały wokół niej tę niezmiernie nasłonecznioną atmosferę, bez której nie umiałaby żyć.
Ale jak ten człowiek ustosunkuje się do swojej prawdziwej matki i do Goga? Czy nie zechce zemścić się za jego mimo wolne uzurpatorstwo, za to, że zagarnął mu to, co jemu się należało, jemu, prawdziwemu panu Prudów.
Za dawnych lat wprawdzie byli towarzyszami wspólnych zabaw, mówili sobie po imieniu i podobno trwali w wielkiej zażyłości póki Goga nie wysłano do gimnazjum. Gdy przyjeżdżał na wakacje, jeszcze — według określenia ciotki Matyldy — łobuzowali się razem. Ale z biegiem lat wzrastał między nimi dystans, musiał wzrastać. A teraz, gdy Gogo wrócił i witał go cały personel Prudów od administratora i dyrektora cukrowni, a kończąc właśnie na Macieju Zudrze, Gogo — Kate widziała to — podał mu końce palców, zaśmiał się, poklepał łaskawie po ramieniu i zawołał:
— Ho, ho, czy to nie Maciej?... Jak się pan masz — Maciek?... I co robisz, jaką masz pan funkcję?...
Tamten skłonił się, poczerwieniał i powiedział: — Dziękuję panu hrabiemu. Powodzi mi się dobrze, a pełnię funkcję pisarza prowentowego.
Czy za to powitanie nie zachował on nienawiści do Goga, jak i za cały ten ton, który wobec dawnego towarzysza zabaw przybrał od swego powrotu hrabia. Nie był to ton przyjemny. Dźwięczała w nim jakaś kpiąca poufałość. Nieraz przy matce i przy Kate Gogo przypominał Maciejowi dawne czasy, bezceremonialnie wywlekając wspólne psoty, zwierzenia, plany. Żenowało to Macieja, rumienił się, detonował, czuł przecież, iż te wspominki, które na pozór ich obu miały ośmieszać, w rzeczywistości nie dotykały hrabiego, a tylko słabszego partnera wystawiały na pośmiewisko.
Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Trzy serca.djvu/21
Ta strona została skorygowana.