się świetnie, bo po długich badaniach zastosował nowy system. Mianowicie nie sadzał na rzodkiewkach kur, tylko gęsi. Skutek fenomenalny i natychmiastowy. Byście mnie nie posądzili o przesadę, gdy nazywam go genialnym rolnikiem, przytoczę jeszcze jeden przykład. Oto udało mu się wyhodować cielę, które miało piętnaście lat.
— Więc już krowę — zawołał od fortepianu Drozd.
— Pozornie, ale tylko pozornie. Zewnętrznie do złudzenia to cielę przypominało krowę. Ryczało, dawało mleko, ser, masło a w dni uroczyste nawet śmietanę. Ale naprawdę nie przestało ani na moment być cielęciem. Stryj zapewniał mnie że tak jest. I cóż to mu pomogło?... Nie cielęciu, tylko stryjowi! Przyszła seria lat suszy. Stryj kupił pięć tysięcy konewek. Nazajutrz oczywiście lunął deszcz rozpoczynając serię lat mokrych. W piątym czy szóstym roku stryj zrozpaczony kupił dwadzieścia cztery tysiące parasoli. Powtykane w ziemię istotnie chroniły ją od deszczu, ale zakrywały też światło. Wówczas stryj kazał porobić w parasolach dziury, by chociaż odrobinę światła dopuścić. Nie przewidział, że przez te otwory oprócz światła przejdzie i deszcz. Trzeba było na gwałt dziury cerować. Czyż muszę dodawać, że umarł w nędzy o suchym chlebie, on, który słynął z gargantuowskiego apetytu, który nie wychodził z restauracji póki nie zjadł systematycznie wszystkiego, co było w karcie! Siadając przy stoliku, mówił kelnerowi: — Proszę kolejno podawać stąd dotąd!... Nie, boję się rolnictwa.
Załucki powiedział:
— W każdej dziedzinie można robić głupstwa i zbankrutować.
— Na przykład — ciągnął Tukałło — znałem fabrykanta trumien, który dla zachęcenia klienteli umieszczał w trumnach aparaty radiowe, nastawione na Warszawę. Antena była na pomniku, z uziemieniem oczywiście nie miał żadnego kłopotu, bo zwłoki były uziemione. Powiadam wam, że nieboszczycy przepadali za tymi trumnami. O innych słyszeć nie chcieli. Zdawało się, że fabrykant dojdzie do milionów. I cóż się stało?... Oto do radia zaangażowano Piankowskiego na serię odczytów o nowych prądach w literaturze. To wystarczyło. Żaden uczciwszy, lepszy
Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Trzy serca.djvu/226
Ta strona została skorygowana.