coś z obawy i z radości, z przestrachu i ze szczęścia, oporu i poddania się. Im dłużej Tyniecki wpatrywał się w nią, tym bardziej zdawała mu się znana i podobna, a jednocześnie nowa, nieoczekiwana, prześwietlona jakąś rodzącą się tajemnicą. Zresztą to samo było w całej postaci, w której pozornym bezruchu i bezwładzie czaiła się gotowość do nagłego zrywu, niepokój nadciągającej grozy, czy szczęścia. Trzy jedyne i ostro na plan pierwszy występujące jasne plamy: twarz okolona rozplecionymi warkoczami, ramię i ręka wyłaniające się spod spłowiałej purpury i noga zwisająca ukośnie, również naga i odsłonięta do kolana, trzy jasne plamy przykuwały wzrok. Resztę widziało się jakby przypadkowo, zamgloną i nierealną. Kolory mieszały się w jakimś burym chaosie, stopniowo ku krańcom nabierając zieleni malachitu i wreszcie kształtując się w jakieś wizje, nierozpoznawalne, wyłaniające się rudawymi smugami z zielonej piany.
Pani Jolanta zapaliła gaz i zapytała:
— No, jakże się to panu podoba?
— To jest niezwykłe — powiedział, nie znajdując innego określenia.
— Nazwę to „Oczekiwanie“ lub „Przebudzenie“.
— Niezwykłe — powtórzył, nie mogąc oczu oderwać od obrazu. — Oczekiwanie... tak... ale czego?
— Życia, miłości, pełni swojej kobiecości...
— Bardzo ciekawe... A dlaczego przyszło pani na myśl brać panią Kate jako model do tej postaci?
— Ach, odwrotnie. To właśnie gdy ją zobaczyłam, przyszła mi koncepcja obrazu.
— Ale dlaczego?
— Panie! Bo ta kobieta oczekuje tego wszystkiego.
Po chwili milczenia zapytał.
— Czy się pani nie myli?.. Przecie ma męża. Wyszła za mąż z miłości.
— Absurd — krótko rzuciła Jolanta.
— Upewniam panią, że żadnych innych racyj nie było.
Pani Jolanta wzruszyła ramionami:
Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Trzy serca.djvu/234
Ta strona została skorygowana.