z Kate. Gdy tylko znaleźli się sami, odrazu stracił tę swobodę, którą miał przy innych. Szli obok siebie w milczeniu.
— Narażę pana na długi spacer — pierwsza odezwała się Kate. — Muszę iść aż na Plac Teatralny.
— Może woli pani pojechać taksówką?
— O nie. Mamy świetną pogodę i ja lubię chodzić. Czy pan przyjechał do Warszawy autem?
— Nie, proszę pani, pociągiem. Bardzo rzadko używam samochodu. Sam nie umiem prowadzić, a myśl, że szofer godzinami na mnie czeka, sprawia mi przykrość. Zresztą doskonale obywam się bez auta. I również lubię chodzić.
— Pan ma zdaje się w ogóle wymagania skromne.
— Wynika to z moich skromnych upodobań, a te z kolei są następstwem przyzwyczajenia. Tyle lat żyłem jako biedak. I nie żałuję tego. Zdobyłem dzięki temu wiele doświadczeń, nauczyłem się cenić sprawy istotne, patrzeć na siebie trzeźwo i krytycznie... Na siebie i na innych.
— Czy pieniądze zdaniem pańskim zmniejszają te możliwości?
— Ograniczają. Sprzyjają mianowicie utrwaleniu się w człowieku przeświadczenia, że jakkolwiek by postępował, one przyczynią się do stłumienia sądów ludzkich. Wytwarzają rodzaj lenistwa duchowego, rodzaj abnegacji moralnej.
— Ciekawe ma pan poglądy i kto wie, czy nie słuszne.
Znowu milczeli. Kate zastanawiała się nad tym, czy pogląd Tynieckiego w swoim negatywie nie może służyć jako wytłumaczenie postępowania Goga. Jakże bardzo różnili się ci dwaj ludzie. W Tynieckim, który w sposób niespodziewany doszedł do bogactwa i wysokiej pozycji socjalnej, nie było nic parweniuszowskiego. Zachował dawną prostotę, dawne upodobania, a jak się obecnie okazuje i dawne poglądy. Tylko dawniej nie wypowiadał ich, bo nie miał przed kim. Kate zawsze miała go za myślącego człowieka. Nie raz nawet, gdy zamieniała mu książki w bibliotece w Prudach miewała ochotę pomówić z nim o tej lekturze. Ciekawa była, czy ten samouk rozumie, a jeżeli rozumie, to czy nie wytworzył sobie pojęć opacznych przy czytaniu dzieł,
Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Trzy serca.djvu/238
Ta strona została skorygowana.