które przecież wymagały gruntownego przygotowania i wykształcenia.
Jeżeli nie wdawała się z nim wówczas w tego rodzaju rozmowy, robiła to nie tylko przez ten dystans, który utrzymywała w stosunku do służby i oficjalistów lecz w obawie, czy nie wprawi „Maciejka“ w zakłopotanie.
Przed rokiem, gdy był w Warszawie, wydał się jej zupełnie inny. Zimny, zamknięty w sobie, ostry. Mówił tonem, jakby urzędowym, poruszał się sztywno.
— Bardzo pan się zmienił — powiedziała.
— Nie, proszę pani — zrobił przeczący ruch głową. — Nie zmieniłem się wcale. Po prostu nie zwracała pani uwagi na mnie. Patrzyła pani na mnie jak na mniej lub więcej użyteczny sprzęt w pałacu.
— Krzywdzi mnie pan takim określeniem.
— Bynajmniej, proszę pani. Nie mam o to najmniejszego żalu. Przeciwnie, zawsze byłem pani wdzięczny za uprzejmość, za zaufanie, za życzliwość. Nigdy nie dawała mi pani odczuć mojej niższości. Ale rozumiem dobrze, że nie mogła mnie pani traktować jak równego. Wyrozumiałość nie tylko wielkim jest potrzebna. Jeszcze bardziej potrzebna jest małym. Mnie jej nie brakowało. Zapewniam panią, iż zostałem takim, jakim byłem.
— Ja nie o tym myślałam. Gdy mówiłam, że się pan zmienił, porównywałam pana sprzed roku z dzisiejszym.
Uśmiechnął się:
— Ach, to pani miała na myśli. To są rzeczy zupełnie zewnętrzne. Nabyłem trochę ogłady, obycia w towarzystwie. Wyzbyłem się tej nieśmiałości, która była ściśle związana z poczuciem braków wychowania i z obawą popełniania nietaktów. Rok to bardzo mało nawet dla kogoś, kto pragnie nadrobić stracony czas tak intensywnie, jak ja. Zdaję sobie z tego sprawę. Zapewne wiele jeszcze lat minie nim dojdę do zupełnej swobody w obcowaniu z ludźmi. Na razie trwam w stanie czujności i ustawicznego pogotowia. Proszę mi wierzyć, że to jest dość wyczerpujące. Po każdym wypowiedzianym zdaniu patrzę z niepokojem w oczy obecnych, by sprawdzić, czy nie powiedziałem czegoś niestosownego. Przy każdej nowej potrawie, której dotych-
Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Trzy serca.djvu/239
Ta strona została skorygowana.