— Wiwat.
— Niech żyją!
Orkiestra z sąsiedniego pokoju, widać uprzedzona, zagrała tusz. Służba z półmiskami w ręku stała jak wryta, wpatrując się z radosnymi uśmiechami w Kate. Wszystkie oczy były zwrócone na nią.
W pierwszej chwili Kate uczuła, że krew jej zbiega się do serca Nie była przygotowana na ten toast, na to publiczne ogłoszenie jej zaręczyn. Zresztą przecie zaręczyn nie było, nie zamienili pierścionków. Okrzyki nie ustawały, orkiestra nie milkła i w tym gwarze Kate stopniowo odzyskała równowagę. Z uśmiechem kłaniała się we wszystkie strony, a nawet rozróżniała już wyraz poszczególnych twarzy. W jednych czytała życzliwość, w innych niezadowolenie, w innych zawiść. Było tu przecie wiele panien, które w swoich projektach małżeńskich liczyły na Rogera, wiele matek i ojców, którzy łakomie spoglądali na Prudy.
Na nich z uśmiechem patrzyła Kate i mówiła im w duchu:
— Nie desperujcie, nie martwcie się. Rychło przekonacie się, że nie było po czym rozpaczać.
Zaczęły się toasty i mowy. Z pierwszą, długą i ozdobną, inkrustowaną łacińskimi cytatami, wystąpił ksiądz arcybiskup. Drugą miał stary książę Zasławski, słynny ze swego staroświeckiego finezyjnego dowcipu, arcywytwornego, pachnącego trochę pudrem i trochę myszką, trzecią wygłosił generał Niedzicki, później sypały się jedna za drugą.
Kate nie rozumiała z nich ani słowa. Już pierwsze słowa ciotki Matyldy uderzyły niby obuch w jej świadomość: zrozumiała, że los Goga, Goga wyzutego z nazwiska i z majątku, Goga nędzarza, będzie przecie i jej losem.
Tak, przyrzekła mu rękę, obiecała zostać jego żoną wtedy, gdy był bogaty, gdy był hrabią na Prudach. Jakimże czołem można cofnąć swoją zgodę nazajutrz, gdy się okaże, że jest biedakiem, że jest synem chłopki, jakimś jednym z miliona Maciejem Zudrą?...
Dotychczas rozczulała ją myśl o przyszłości, o smutnej i szarej przyszłości Goga. Podświadomie wyłączyła siebie z tej przyszłości. Nie czuła się związana z nim, nie czuła wagi owego
Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Trzy serca.djvu/26
Ta strona została skorygowana.