— wszystko to znikło bez śladu. Ostatecznie jest jej krewnym i poza matką nikogo bliższego nie ma na świecie. Było by rzeczą niezrozumiałą i niepotrzebną, a nawet niemiłą traktować go jak obcego. I niedelikatną. Mógłby w tym dopatrywać się niechęci z racji jego przeszłości.
Po wizycie u chorej, którą znowu wzięli pod swoją opiekę lekarze, Kate musiała spędzić kilka godzin na powitaniach z domownikami, na wysłuchaniu ploteczek cioci Klosi i cioci Betsy, ploteczek dotyczących spraw dziwnie błahych, żalów stryjcia Anzelma na dolegliwości żołądkowe i prostodusznych kpinek poczciwego generała Niedzieckiego. Potem przychodzili; zobaczyć ją rządca Bartłomiejczak, gorzelany Szelda, stary młynarz Kuhnke i inni oficjaliści, przyjechał nawet gospodarujący w Skorochach staruszek Biernacki, przywożąc dwie swoje dorastające siostrzenice, które też koniecznie chciały ją zobaczyć. Wieść o jej przyjeździe dotarła oczwiście i do służby folwarcznej i gdziekolwiek Kate się ruszyła, wszędzie witano ja tymi serdecznymi uśmiechami, do jakich tu dawniej przywykła.
Po wczesnym wiejskim obiedzie Kate zaproponowała Tynieckiemu przejażdżkę.
— Pogoda jest ładna i sanna chyba będzie znakomita. Czy nie miałby pan ochoty.
— Z prawdziwą przyjemnością. Zaraz wydam polecenie, by zaprzęgano.
Po kwadransie stangret podprowadził małe wysokie sanki, zaprzężone w parę ognistych kasztanów, usadowił państwa, okrywając im nogi futrzanym fartuchem i podał Tynieckiemu lejce. Konie ruszyły ostrym niecierpliwym kłusem.
— Jeżeli pani nic nie ma przeciw temu, poiedziemy przez Komierczyce i Skorochy, a wrócimy przez las i Krasy?
— Doskonale — odpowiedziała wesoło. — Lubię drogę na Komierczyce, nad tymi urwiskami jest bardzo ładnie. A mam nadzieję, iż nie wysypie mnie pan na którymś zakręcie.
— Może pani być pewna. Niewiele rzeczy umiem, ale powożę nieźle. Wioząc panią będę bardzo uważny.
Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Trzy serca.djvu/264
Ta strona została skorygowana.