Kate poruszyła nozdrzami. Istotnie para kłębiąca się nad rondelkiem napełniła powietrze nader zachęcającym aromatem.
Zaśmieli się oboje, a Kate powiedziała:
— Z pana prawdziwie niebezpieczny obserwator. Muszę się pana strzec.
— Nie potrzebuje pani. Niczego złego i tak w pani nie znajdę.
— Dlaczego? Czy uważa mnie za kobietę wolną od wad?
— Nie. Ale dlatego, że i wady można lubić. Wady są taką samą charakterystyczną cechą danej jednostki, jak i zalety. Jedne i drugie składają się na indywidualność. Nie wierzę w istnienie na ziemi aniołów i diabłów. Właściwości niebiańskie i piekielne pomieszane są w każdym człowieku. Otóż wszystko zależy od mixera. Jeden cocktail będzie smaczny, drugi nieznośny. Nie wiem czy umiem dość jasno się wyrazić?...
— Rozumiem pana.
— Otóż i pani bez swoich wad byłaby zupełnie kimś innym. A ja nie pragnąłbym tego wcale.
Kate zamyśliła się:
— To ciekawe ujęcie.
— Weźmy jako przykład jakąś postać z historii, albo jeszcze lepiej z literatury. Chociażby takiego Zagłobę. Przyzna pani, że to postać bardzo sympatyczna. A teraz zanalizujemy go. Cóż znajdziemy? Jest pijakiem, tchórzem, łgarzem, awanturnikiem, pieczeniarzem, krętaczem, warchołem. Coś okropnego! Zdawałoby się, iż nic go nie uratuje przed naszym potępieniem i wstrętem. A tymczasem autor dodał mu i to wcale nie w nadmiarze kilka zaledwie lecz trafnie wybranych zalet i oto przepadamy za panem Zagłobą. Ba, nie pozwolilibyśmy mu wyzbyć się ani jednej wady. Czyż nie straciłby dla nas na wartości, gdyby przestał pić, blagować, warcholić, czyżby też gdyby stał się bohaterski jak sama Joanna d‘Arc?...
— Przyznaję panu słuszność jeżeli chodzi o postacie powieściowe, czy nawet historyczne, ale mam poważne wątpliwości, czy da się to zastosować do osób żywych, z którymi musimy często się stykać.
— Jestem tego najpewniejszy.
Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Trzy serca.djvu/282
Ta strona została skorygowana.